niedziela, 1 listopada 2015

RECENZJA: Tape Alienz - Tape Alienz




WYTWÓRNIA: wydanie własne
WYDANE: 25 sierpnia 2015

Cały wszechświat to wibracja. Każda cząsteczka wibruje. Atomy wibrują. Kwarki wibrują - mówili Tape Alienz w miniwywiadzie dla FYH! w ramach Laurki. I faktycznie, wszystko wibruje, świdruje, tańczy i rzuca w takt dzikiej rytmiki opartej na oriencie. Jeśli tak brzmi kosmos, musi być bardzo radośnie.

Jest tajemniczo, jest anonimowo, jest wreszcie kosmicznie. Tape Alienz chcą pozostać nieznani, na tym opiera się ten projekt, zresztą. I chcą nakłaniać słuchaczy do zabawy. Bo gdyby się wsłuchać w pierwszy utwór z Tape Alienz, to można tam wyłapać dość niewyraźne i być może jest to podejście niewłaściwe, ale wybrzmiewa tam raźne baw się, baw się baw się baw się. Czy tak jest naprawdę? Tutaj powinni odpowiedzieć sami główni sprawcy płyty, niemniej jeśli tak - wchodzę w to. Jeśli nie, i tak zachęcają. Muzycznie materiał TA leży bardzo blisko tego, co wydaje w swojej wytwórni Wojciech Kucharczyk. Dzikie, orientalne techno nakierowane na tańce i mistyczne rytuały. Szaleńcze pląsy pod tribalowe rytmy, sample z kaset, bliskowschodnie i afrykańskie partie wokalne. 

I to skakanie pomiędzy stylistykami. Bo z jednej strony mamy te orientalne rejony, z drugiej Tape Alienz uderzają w kierunku industrialnych eksperymentów, w kierunku drone'u, niekiedy też noise'u, a zamykający płytę utwór „T-13” to już kosmiczny ambient świecący pustką i jasnymi barwami, by nie napisać, że nad tym kawałkiem unosi się po prostu biel. To odróżnienie od „T-11”, nagrania ciężkiego i mrocznego, przecinającego grubą kreską materiał z początku albumu. Powolnie rozkręcający się, z ciężkim i nieregularnym bitem, z pohukiwaniem i pogłosami w tle. To naprawdę dobrze i misternie skrojony garnitur dla osób spoza tego świata. I tylko pozostaje trzymać kciuki, by Tape Alienz się zachciało nagrać więcej. Prawda?

***

6.5

Michał Biernacki

POLECAMY LEKTURĘ:
LAURKA: Tape Alienz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.