czwartek, 22 października 2015

WYWIAD: „Licz na najlepsze, przygotuj się na najgorsze” - Paal Nilssen-Love | Large Unit

Paal Nilssen-Love, fot. Rune Mortensen/mat. prasowe
2 i 3 listopada Paal Nilssen-Love wróci do Warszawy, by ze swoim własnym zespołem zagrać materiał z debiutanckiego albumu Erta Ale. O Large Unit jako całości i jednostkach, planach koncertowych, powodach założenia własnego, potężnego ansamblu i o tym, czego możemy się spodziewać po koncertach w Pardon, To Tu, rozmawiamy z legendarnym perkusistą z Oslo. 

Do tej pory współtworzyłeś różne zespoły i projekty, obecnie natomiast nastał czas Large Unit - dla Ciebie, ale też, a może przede wszystkim, dla pozostałych muzyków z Twojej formacji. Naturalnie jesteś mózgiem całego przedsięwzięcia, a pozostali to utalentowani i nieznani muzycy z krajów nordyckich. Kto gra w Large Unit i dlaczego wybrałeś właśnie te osoby?

Mnóstwo różnych grup, to prawda, dlatego teraz przyszedł czas na założenie własnego zespołu. Większość mniejszych zespołów, w których gram, jeśli nie wszystkie z nich, stanowią kolektywne grupy. Mam doświadczenie z gry w Frode Gjerstad's 'Circulasione Totale Orchestra, Territory Band Kena Vandermarka i Peter Brötzmann´s Chicago tentet, którego częścią byłem przez blisko dziesięć lat. Wszystkie te grupy były dla mnie bardzo ważne i wpłynęły na sposób, w jaki przygotowałem muzykę dla Large Unit i w jaki sposób piszę muzykę w ogóle. Powiedziałbym, że to wypadkowa całej wolności, którą znajdziemy w muzyce Petera i jego zespołu oraz niektórych kompozycji wielkiej formacji Kena. Kiedy zakładałem Large Unit, chciałem mieć w zespole młodych muzyków. To zabawna sprawa, że mając 35 lat, nie byłem najmłodszym członkiem formacji. Tak było, gdy Jon Rune Strøm dołączył do tria z Frode Gjerstadem. Natychmiast doszło do mnie, że muszę zacząć grać z młodszymi muzykami. Tak jak Peter, Frode, Joe i inni robili to przez lata. Karmicie się nawzajem, bez wątpienia. I tak, większość członków Large Unit, w szczególności ten pierwszy skład, składa się z młodych i nieznanych muzyków. To być może jest też powód, że ciężko jest nam znaleźć koncerty, odkąd moje imię (o czym nienawidzę myśleć) jest tylko jedynym imieniem, które mogę sprzedać, albo i nie...

Ale wszyscy są niesamowitymi muzykami z ogromną ilością energii i poświęcenia. Chciałem także połączyć muzyków lub grupy muzyków, którzy już grali razem w różnych kombinacjach. W ten sposób mogliśmy dojść do mocnych grup w ramach jednego całego ansamblu. To się oczywiście zmieniło, gdy Lasse Marhaug (elektronika), Kasper Værmes (saksofon) i Børre Mølstad (tuba) zostali zastąpieni Tommim Keranenem, Julie Kjær i Perem Åke Holmlanderem, przy czym ten ostatni jest prawdziwym seniorem naszego zespołu, mając już 56 lat. Lubię kombinować w naszym zespole, nie tylko w sekcjach trójek czy kwartetów, ale także duetów czy nawet pozwalając trzem trio grać razem ze sobą, przeciwko sobie i kreować ekstremalnie skomplikowane dźwięki, ale wciąż brzmiące czysto. Wszystkie głosy w naszym zespole są czyste, a osobowości są bardzo zróżnicowane. 

Erta Ale, Wasze świetne wydawnictwo, ukazało się w ubiegłym roku. Do Polski na promocję przyjeżdżacie dopiero teraz. Dlaczego tak późno?

Czy późno? Na wszystko trzeba czasu... zabawna sprawa, że Erta Ale zostało wydane niesamowicie szybko, patrząc na założenie zespołu. Materiał na album nagrywaliśmy podczas pierwszej trasy koncertowej, która odbywała się zaledwie pół roku od rozpoczęcia Large Unit. Na wszystko trzeba czasu i nie było żadnej szansy, żeby zagrać w Polsce. Te terminy to wypadkowa usytuowania Polski, pieniędzy i czasu. Z jedenastoma osobami w składzie występują różne problemy, chociażby jak często możemy się razem spotykać i jak daleko możemy razem podróżować. Teraz jesteśmy szczęściarzami, bo nasza trasa wygląda tak: Tampere - Moskwa - Warszawa - Kraków. Musimy także mieć kontakt z promotorami i publicznością, a tego nie da się zrobić w jeden dzień. 

Wasze nadchodzące plany? Może jakiś kolejny nowy projekt albo albumy? Założę się, że szykujesz coś jeszcze na ten rok. 

Mamy limitowaną epkę na CD i winylu, dłuższy materiał zatytułowany Riofun, który został zarejestrowany na żywo podczas koncertu w Amsterdamie 7 maja i wydany na trasę po Stanach Zjednoczonych. Dodatkowo przygotowaliśmy album z dwóch wcześniejszych tras z tego roku, który zawiera dwie płyty CD z nagraniami z dwóch występów. Jednak nie uda nam się tego wydać na nadchodzącą trasę. Ale będziemy mieć za to pokaźny stolik z merchem, zawierający box z 4 winylami, 3 płytami CD lub 3 kasetami, koszulki, torby, Riofun na CD i winylu oraz bieliznę dla dziewcząt i chłopaków. Powinienem także wspomnieć, że Riofun nagraliśmy ponownie z dwoma brazylijskimi perkusistami, tak jak i dwa inne utwory na album, który planujemy wydać na początku 2016 roku. 

No dobrze, wszystko brzmi ciekawie. Ale wróćmy do koncertów. Czego możemy się spodziewać po Waszych dwóch gigach w Pardon, To Tu? Czy będą bliźniaczo podobne, czy może dacie dwa zupełnie odmienne występy?

Jednym z powodów do zrobienia dwóch koncertów w tym samym klubie jest chęć przygotowania dwóch kompletnych występów. Nawet jeśli zagramy te same utwory, będę chciał i na pewno zmienię kolejność solówek, aranżację utworów i tak dalej. Poza tym myślę, że powinniśmy rozbić nasz zespół na mniejsze jednostki podczas pierwszego setu. Dzięki temu publiczność będzie mogła usłyszeć cały ansambl i jego muzyków w całej okazałości.

Wiem, że Twoje koncerty nie wymagają żadnej rekomendacji, ale jak zachęciłbyś polskich słuchaczy do przyjścia do Pardon, To Tu w poniedziałek i wtorek, 2 i 3 listopada?

Och! Powiedziałbym: licz na najlepsze, lecz bądź przygotowany na najgorsze? Nie, nie... My zawsze gramy utwory z siedmiocalówki Ethiopian zanim zaczniemy koncerty i potem między poszczególnymi setami... To zawsze wywołuje pozytywną atmosferę, zarówno między nami muzykami, jak i wśród publiczności... Po tym koncercie jedziemy do Brazylii! Powiedziałbym, że ludzie powinni oczekiwać prawdziwego „rozciągnięcia uszu”, ale także i bardziej subtelnych partii. Muzyka jest całkiem abstrakcyjna, ale jest w niej także sporo artystycznej eksplozji, groove'u, sekcji rytmicznej i tak dalej. I zauważyłem, że publiczność naprawdę ma frajdę z tych wszystkich walk, które dzieją się w naszej muzyce. Chciałbym usiąść wśród nich i zobaczyć, jak to szaleństwo trwa w najlepsze. Nie mogę się już doczekać!

***

rozmawiał Piotr Strzemieczny

POLECAMY LEKTURĘ:
GIGOWA POLECAJKA: Large Unit w Pardon, To Tu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.