sobota, 24 października 2015

RECENZJA: Andrew Bird - Echolocations: Canyon



WYTWÓRNIA: Wegawam Music Co.
WYDANE: 3 lutego 2015

To tak stary album, że nikt go już pewnie nie pamięta. Ale Andrew Bird, nawet po ośmiu miesiącach brzmi wyśmienicie. Tak jak to tylko on potrafi zrobić.

To wydawnictwo zostało w większości mediów muzycznych przemilczane. To dziwne, bo Andrew Bird, jeden z większych multiinstrumentalistów i artystów obecnych czasów udowodnił, że w eksperymentalnej klasyce potrafi odnaleźć się jak Ewa Wachowicz w kuchni w swoim domu.

A Andrew Bird tym razem postawił jedynie na skrzypce i ich niesamowitą moc. Wszystko na potrzeby projektu Echolocations i serii filmów Tylera Mansona. Canyon to produkcja numer jeden z serii, a materiał rejestrowano na terenie Coyote Gulch w Utah, opierając muzykę jedynie na melodii smyków i odgłosach przyrody. Amerykaninowi z Chicago taki zabieg wyszedł znakomicie, zresztą od lat wiadomo, że jeśli chodzi o grę na skrzypcach, Bird to po prosu robi idealnie. Tym razem jednak próba połączenia dźwięków tak różnych, bo w końcu skrzypce z jednej strony, z drugiej przyroda, to zgrabne ukazanie synergii między dwoma światami - muzyki i natury. 

Echolocations: Canyon to album oparty na przestrzenności. Andrew Bird często zawiesza dźwięk skrzypiec między ścianami czerwonego piaskowca, pozostawiając melodie czy też proste, urwane odgłosy na pastwę echa. Pogłos jest przy tym projekcie istotnie ważny, bo otrzymujemy przez to pełne ambientowe kompozycje, z wydłużonymi smykami, z nawarstwianiem się melodii na siebie. Do tego stosowany przez Amerykanina system repetycji poszczególnych fraz, co potęguje ten hipnotyzujący stan wydawnictwa. Bo Echolocations: Canyon to płyta-podróż, płyta-sen, album pełny, choć pominięty i będący czymś jakby na próbę. Żeby ten Bird tylko kontynuował swój projekt.

Po co pisać w październiku o płytach z lutego, gdy codziennie świat dostarcza nam kilkunastu ciekawych albumów? Ano dlatego, że Echolocations: Canyon, mimo swojej prostoty, a może właśnie dzięki niej, brzmi po prostu wybornie. Przejrzyście i hipnotyzująco, niemalże. Takich wydawnictw nie można pomijać.

7

Bartosz Lachowicz

POLECAMY LEKTURĘ:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.