sobota, 10 października 2015

RECENZJA: AUN - Fiat Lux




WYTWÓRNIA: Cyclic Law
WYDANE: 14 kwietnia 2015

Niech stanie się światłość - ta sentencja towarzyszy Kanadyjczykom od początku do końca trwania ich nowego albumu. Ambientowe pejzaże łączą się z drone'owymi szumami, gdzieniegdzie też da się wyłapać post-rockowe zapędy duetu. A wszystko zostało dopięte klamrą eterycznego industrialu, wyciągniętego gdzieś niemal z lat dziewięćdziesiątych. 

Fiat Lux to płyta w pełni płynna. Przenikająca swoim usystematyzowaniem w brzmieniu, porządkiem stylistycznym. Muzycznie to odwołanie do Biblii, z ciemności wyłoniła się światłość, z muzycznego mroku AUN w każdym z utworów przebijają się świetlne promyki, które narastają, by w kulminacyjnym i jednocześnie ostatnim na liście „Voodoo” w pełni rozbłysnąć. Ale to końcówka, a na Fiat Lux dzieje się już dużo wcześniej.

Duet z Montrealu nagrywa już od 2007 roku. Na przestrzeni tych ośmiu lat Kanadyjczycy obracali się w rejonach ambientu czy też dark ambientu i shoegaze'owych naleciałości. Sam tytuł najnowszego wydawnictwa sugeruje, że AUN zdecydowali się odejść od swoich wcześniejszych dokonań. Faktycznie, duet poszedł w smutniejszą stronę, tym samym redefiniując to, co do tej pory robił. Okładka płyty też zdaje się mówić: z mroku wyjdzie światło, niewiele, ale będzie go coraz więcej. I takim sposobem otrzymujemy Fiat Lux. Płytę inną niż do tej pory, gdzie Martin Dumais i Julie Leblanc bawią się dźwiękowymi strukturami, a całość spowija surowa i masywna mgła. 

To też płyta sprzeczności. Z jednej strony AUN do bólu prezentują neonowo jaskrawe melodie, które dopełniają radosne, w pełni żywe przeszkadzajki, hooki i sample, by z drugiej Kanadyjczycy uderzyli drone'ową apokalipsę. Przy tym pierwszym rozwiązaniu otrzymujemy malownicze pocztówki kojarzące się z krajobrazami Antarktydy. Spokój, długie fale wyciągnięte na syntezatorach, przestrzeń, przestrzeń. Łagodność. Chaos AUN napędzają pociętymi bitami, glitchowymi wstawkami czy sprzężeniami prądu wrzuconymi momentami w „Dark Energy”. Siłą płyty są jednak te muzyczne odyseje, płynne odloty wygrywane na spokojnie, a które na Fiat Lux sprawdzają się znakomicie. Również dzięki hipnotyzującej rytmice, którą Kanadyjczycy opanowali w stopniu wyższym niż w porządku.

***

6.5

Bartosz Lachowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.