poniedziałek, 28 września 2015

RECENZJA: Oh Well, Goodbye - BG092




WYTWÓRNIA: Bleeding Gold Records / Hail Hail Records
WYDANE: 4 sierpnia 2015

Siła lo-fi, uroda prostoty, post-punkowy wygrzew - jak zwał, tak zwał. Oh Well, Goodbye nagrał całkiem zgrabną epkę. Krótką, bo krótką, staromodną, bo staromodną i z wieloma naleciałościami legend indie rocka, z Pavement na czele, bo gdy myślimy o klasycznym, amerykańskim indie, formacja Stephena Malkmusa zawsze rzuca się w pamięci. Ale tutaj największą rolę odgrywa liverpoolski akcent, Wyspy Brytyjskie, tamtejsza pogoda. Tamtejsza muzyka. 

„Hey Alright” to bezsprzeczny hit BG092. Dynamiczny, zadziorny otwieracz epki pokazuje, z czym na tym krótkim wydawnictwie będziemy mieć do czynienia - wyspiarska tradycja indie rocka spod znaku Cure czy Smiths, wszystko z narzuconym filtrem wieczornej mgły i jesiennego deszczu. Nie inaczej jest też z „So I Say”, tóry rytmiką i unoszącym się duchem lo-fi przypomina mi Golden Glow i jego Tender is the Night, co swoją droga nie jest złym tropem przez wzgląd na samą wytwórnię Bleeding Gold.

Po tym energicznym wstępie Philip Rourke zmienia klimat. „August Eyes” i „You There?” to już bardziej stonowane melodie, tekstowo też jest ciężej - za pierwszym razem Oh Well, Goodbye dotyka duchów przeszłości, byłych miłości, które są blisko nas, a z którymi nic nas nie łączy. Drugi opowiada o agresji, wkurzeniu. Złu. Muzycznie pochodzący z Liverpooolu muzyk zatapia się w zdezelowanych brzmieniach  indie, post-punku, a nawet akustycznego lo-fi („You There?”).

Największa wada? BG092 przelatuje niepostrzeżenie i tak samo szybko się kończy. Wsłuchujemy się w ten krótki materiał i... bach! Trzeba puszczać od nowa, bo pomieszczeniem zaczyna władać cisza. P.J. Rourke mógł wycisnąć z tego owocu jeszcze więcej, bo to, co skomponował, naprawdę ładnie brzmi.

***

7

Bartosz Lachowicz

POLECAMY LEKTURĘ:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.