czwartek, 17 września 2015

RECENZJA: Adam Beyer - Time Flies




WYTWÓRNIA: Truesoul Records
WYDANE: 27 lipca 2015

Adam Beyer to bardzo dobrze znana marka w świecie muzyki techno. Od lat nie schodzi poniżej dawno osiągniętego poziomu granych setów. Na żywo wypada zawsze wyśmienicie, podobnie jest na jego epkach, o czym może zaświadczyć jego najnowsze dziecko - Time Flies.

Otwierające album „I Do” powoli nabiera rozpędu. Solidna, równomierna stopa wprowadza w lekki trans, a towarzyszą jej zapętlona syntetyczna melodia i przebijający się wokal w tle. To raczej spokojniejsze oblicze Adama. W tytułowym „Time Flies” atmosfera robi się coraz bardziej intensywna, nieomal duszna. Jest mroczno, technicznie i dość brudno. Czas leci. Jakaś melodia próbuje się wybić na przód, jednak początkowo jest tylko jakby majakiem. Jednak w drugiej połowie utworu zaczyna dominować. Kawałek genialnie wpasowałby się w klimat starych, opuszczonych fabryk, przy minimalnym oświetleniu, gdzie liczy się tylko muzyka. Industrial.

Na epce znajdziemy też remix tego utworu w wykonaniu ziomka Adama ze Sztokholmu - Tigera Stripesa, jednak pierwotna wersja bardziej mi pasuje. Odsłonie Tigera brak tej dynamiki oryginału, zaś dodane dźwięki za mocno świdrują czaszkę. Jakoś to do mnie nie przemawia. W kontraście do wcześniejszych stoi ostatni na liście „Waste Land”. Ten delikatnie koi nerwy zszargane poprzednimi dźwiękami. Mimo odrobiny spokoju, nadal jest ta dynamika i charakterystyczne brzmienie Beyera. Idealny kawałek na parkiet, który świetnie oddaje to, co się dzieje na gigach, na których występuje Szwed.

Adam Beyer zna budowę rytmu od podstaw - jako nastolatek grał na perkusji - dlatego też każdy jego utwór to w pełni przemyślany mechanizm - od początku do końca. Jego ostatnia epka stanowi potwierdzenie tej tezy.


8

Agnieszka Strzemieczna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.