wtorek, 2 czerwca 2015

RECENZJA: Spoiwo - Salute Solitude




WYTWÓRNIA: wydanie własne
WYDANE: 13 marca 2015

Spoiwo mają wszystko to, o czym marzy większość rodzimych zespołów - przychylność fanów (udało się zebrać pieniądze w PolakPotrafi? Udało),  oraz umiejętność pisania po prostu dobrych utworów. Salute Solitude to najnormalniej w świecie ładna płyta pełna ujmujących melodii. Tylko tyle i aż tyle.

Dziwnym trafem się składa, że ostatnio postrockowe albumy recenzuję właśnie ja, choć wielkim fanem tego gatunku nie jestem, to umiem docenić piękno danej płyty czy albumu (jeśli to tylko w digitalu dostępne). Sam post-rock, co chyba wszyscy napisali wszędzie już lata temu, a co zawsze warto podkreślić, bo to przyjemne jak wbicie szpilki w oko sąsiada, od lat nie wnosi w swoje struktury niczego nowego, ba, dodać można więcej, od dawien dawna udowadnia, że jajo psuje się od zarodka. #bul pojawia się też przy okazji większości rodzimych składów, które powielają te same utarte wzorce. Tu Mogwai, tam GY!BE, jeszcze gdzie indziej 65daysofstatic (oni też mieli sporą zadyszkę), Explosions in the Sky czy The Samuel Jackson 5. Te zespoły są u nas nadmiernie kopiowane, a ich wpływów doszukać można się w co drugiej płycie. Z Salute Solitude tak nie jest. Trójmiejska formacja, chociaż bardzo opiera się na starych nagraniach, np. Mogwai czy wspomnianych wyżej EitS, brzmi świeżo, z polotem. Ogromnie działa na emocje, jak to przy dobrym post-rocku bywa.

Przy dobrym, zaznaczam, bo najczęściej otrzymujemy coś, co można spłycić do opisu: cicho, głośno, cicho, głośno, ściana dźwięku jeszcze bardziej podkręcona, zwalniamy tempo i dajemy na finisz monumentalne tony, które sprawią, że słuchacza wgniecie w siedzenia na stadionie. Bo stadion to przy post-rocku podstawa. Jego patetyczność, jego rozległość wzrokiem nieosiągalna. A Spoiwo stawia na delikatne melodie, na piękno muzyki i prostotę, która charakteryzuje już pierwsze nagranie na płycie. „Disembrace”powolnie wprowadza w stan skupienia, opierając się na ambientowych pasażach wygranych na syntezatorach i z lekkim akompaniamentem gitary w tle. Te rozciągnięte melodie przypominają stare nagrania M83, jeszcze z czasów, kiedy Francuz nie grał tego nad wyraz komercyjnego popu. „Skin” to natomiast pierwsze nadepnięcie na pedały i podkręcenie wzmacniaczy. Mocniejsze melodie, żywsze tempo i syntezatory unoszące się gdzieś na wysokości hen, hen nad Pałacem Kultury. Tym utworem Spoiwo ukazują swoją siłę i wrażliwość, bo choć jest głośno, to jest też niesamowicie subtelnie. Ten stan ciągnie się do początków „YOS”, ośmiominutowego kolosa, w którym aurę rozleniwienia i, poniekąd, smutku ciągną pogłosy spowijające połowę utworu, by w drugiej części postawić na nierażący (o dziwo) patos i tę lepszej jakości epickość nagrania. Werble nadają ton kawałkowi, syntezatory ustalają jego temat główny, by drugie klawisze spokojnie płynęły nad resztą instrumentarium. To jest piękne, po prostu piękne, coś na podobieństwo dobrze skrojonej ścieżki dźwiękowej do jakiegoś filmu Aronofsky'ego, warto o tym pomyśleć. Końcówka „YOS” nie pozostawia złudzeń, Spoiwo to obecnie jeden z ciekawszych post-rockowych składów nagrywających w kraju (jak te instrumenty apokaliptycznie się na siebie nawarstwiają przy jednocześnie ujmującym uporządkowaniu). Na nią zespół dorzucił spokojne, ambientowe „No Kingdom”, coś przypominającego w swojej formie wyciszenie, chwilę luzu czy moment na złapanie oddechu. Delikatne syntezatory przejęły kontrolę nad resztą instrumentarium i zrobiły to z klasą. Dalej wcale nie jest gorzej. Trójmiejski kwintet nadal bawi się w stopniowanie napięcia, serwuje melodie stonowane z jednej strony i otwarte, przestrzenne kolosy z drugiej. W żadnym z obu przypadków nie ma tandety, a mistrzowskie zamknięcie Salute Solitude idzie w ślad za M83 z czasów Dead Cities, Red Seas & Lost Ghosts (to nagromadzenie na siebie melodii, ta apokaliptyczna wizja muzyki, to... ta... wiadomo, przepych i elegancja w jednym). Wstydu nie ma, nowości nie ma, jest kawał dobrego post-rocka, o jaki w obecnych czasach trudno. 


***

7

Kacper Puchalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.