niedziela, 5 kwietnia 2015

RECENZJA: Artur Maćkowiak - If it's not real


WYTWÓRNIA: Wet Music Records
WYDANE: 18 lutego 2015

Całkiem niedawno były muzyk Something Like Elvis, Artur Maćkowiak, nagrał ciekawy album w duecie z Grzegorzem Pleszyńskim. A Sound Of The Wooden Fish obracał się wokół odrealnionej, pejzażowej elektroniki i eksperymentów dźwiękowych uzyskanych za pomocą trąbki czy gitary. Natomiast na swojej kolejnej solowej płycie Maćkowiak oddala się nieco od tego materiału, prezentując coś innego. Nie usłyszymy więc na If It's Not Real kolejnej „Piosenki o zmywaniu naczyń” znanej z debiutanckiego Take Away. Nie znajdziemy też kompozycji w duchu „My Arms Are Travelling With My Heart” z Before The Angels Play Their Trumpets. Najnowszy krążek nie ma zbyt wielu delikatnych, rozmarzonych momentów — słuchając go, dostaniemy zanurzone w jakiejś dziwnej cieczy, wprawiające w trans, chropowate tekstury. Ciekawie?

A początek jest jeszcze inny. „Some sort of trouble” to okraszony świetnym melodyjnym motywem (zaczyna się na 1:56), zamknięty w prawie dziesięciu minutach, hipnotyczny jam rozegrany na prawach minimal music i, nie wiem, jakichś obrzędowych wątków rodem z muzyki chasydzkiej(?), przez który przeprawia się noise'owa ściana dźwięku wygenerowana jakby przez zbrutalizowanego Fennesza czy poddane elektronice Sunn O))). Nie jestem w pewien w stu procentach, ale chyba pierwszy raz tego typu rzeczy dzieją się na solowych wydawnictwach Maćkowiaka. W ogóle mam wrażenie, że artyście udało się ułożyć najlepsze jak dotąd melodie. Weźmy kolejny na płycie „The light of the first dance”, gdzie pośród gitarowych riffów przypominających wczesny Mogwai i saksofonu Tomasza Gadeckiego, znowu mamy świetną pętlę (1:42) męczącą myśli przez wiele godzin.

Wreszcie indeks trzeci to zapowiadane, podwodne impresje. Pozacinany, fragmentaryczny i oczywiście zapętlony odcinek, pogrywający w podobnym rejestrze do eksperymentów prowadzonych niegdyś przez zespół Oval, zostaje uzupełniony kojącymi, przefiltrowanymi plamami gitar. I tu znowu kojarzy mi się Fennesz, tylko tym razem jego laptopowe zabawy z dźwiękiem i gitarą. I tak sobie to wszystko dryfuje, aż nagle do drzwi, za którymi odbywa się cała ta sielanka, puka metalowy riff gitary, przyprowadzając ze sobą kilka innych, podobnych do siebie gości. Także cały czas coś się dzieje, cały czas człowiek się nie nudzi, słuchając.

A to dlatego, że cały czas dzieje się coś niespodziewanego. W pozornie bezpiecznym „Where are you mr. alcando?” (jeśli nie wiecie, kim jest tytułowy Mr. Alcando, sprawdźcie tutaj), pod koniec nie wiadomo skąd, w utworze pojawia się drone'owa chmara przewracająca nastrój całości do góry nogami. Podobne, nieco apokaliptyczne sprzężenie nawiązujące do tej końcówki usłyszymy w „Up ahead”. Tu słyszę nawet dźwięki, które wychodzą spod gitarowych strun Earth, a wszystko to znowu ubarwia Gadecki, dostosowując się do sytuacji swoim zaognionym saksofonem. Album kończy się utworem „You are sitting in the pavilion”, będącym najbliższym punktem odniesienia do tego, co można znaleźć na A Sound Of The Wooden Fish, choć ten ambientowy pejzaż, ewokujący jakiś cyberpunkowy krajobraz, jest jak najbardziej integralną częścią świata wykreowanego przez Artura Maćkowiaka i świetnym zamknięciem całego If it's not real. I może to nie jest album, który zmienia coś w ogólnym krajobrazie gitarowo-elektronicznego eksperymentu, to trzeba przyznać, że pomysłowość, warstwa kompozycyjna i chyba jednak przyswajalność naprawdę zapadających w pamięć, niemal popowych tematów, stanowi o najlepszej jak dotąd pozycji w solowej dyskografii Maćkowiaka. Przynajmniej takie jest moje zdanie.

7.5

Tomasz Skowyra

POLECAMY LEKTURĘ:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.