WYTWÓRNIA: Marry the Robot Records
WYDANE: 20 września 2014
Marry The Robot Records wydali album z gatunku kompilacja prezentująca przekrój artystyczny
oficyny. Na Where is everybody?
nie znajdziemy głośnych nazwisk i wielkich pseudonimów. Ta płyta nawet nie
rozejdzie się większym echem wśród krytyków, a o samej wytwórni wie chyba tylko
garstka osób. I to jest problem z niezależnymi labelami, które dopiero stawiają
pierwsze kroczki - niewielu chce o nich pisać, jeszcze mniej zdaje sobie o nich
sprawę. A MTR, choć nie mają wielkiego katalogu, to wykonują niezłą robotę.
Jak można się domyślić, Where
is everybody? to zlepek wszystkich dotychczasowych utworów, jakie ukazały
się nakładem tej oficyny. Nie ma ich dużo, bo zaledwie piętnaście. Wykonawców
też nie da się wyliczać w nieskończoność, bo jest ich tylko sześciu. I, co jest
oczywiste w przypadku tego typu wydawnictw, album jest bardzo nierówny.
Na co warto zwrócić uwagę? Przede wszystkim na liquidowe
kawałki InLoveWithJessica. Paweł Zawistowski w swoich kompozycjach swobodnie
płynie z dźwiękiem. „Vienna” urzeka ciekawie dobranymi samplami na tle
spokojnych melodii, „modular gf” rozkręca album swoim uk garage'owym bitem i
delikatnymi klawiszami, a „Nuuk” ma ciekawą budowę, z podziałem na dwie różne
części: pierwszą - wycofaną, rozmarzoną i lekko smoothową oraz drugą,
ocierającą się już o trip-hop. To najlepsze fragmenty Where is everybody?, choć tych niezłych na płycie jest kilka.
Pochwalić należy też Ka:rosa. Jego dwa utwory (z trzech dostępnych na
kompilacji) to całkiem zgrabny ukłon w stronę Detroit. Chodzi tu o „Dreams” i
„3 clouds”, które swoim transowym rytmem mogą wciągnąć i porwać jednocześnie
słuchaczy.
Ciekawie prezentują się też kawałki Grindisco. Ben Atlas,
który produkuje pod tym pseudonimem wie, jak zrobić użytek z mocno pociętego
bitu i tak na dobrą sprawę minimalistycznego pomysłu. Zarówno „Can't function”,
jak i „Midlife Crisis” opierają się na prostym schemacie - bit w tle, a na nim syntezatory
- raz delikatne i momentami nieco ambientowe, w drugim przypadku nerwowe i
atakujące agresywnym brzmieniem.
Gorzej to wszystko wypada, gdy artyści z Marry The Robot
próbują kombinować z chiptune'ami i 8-bitowymi produkcjami, jak z gier
Nintendo. To największa wada Where is
everybody? To oraz tak naprawdę dość podobne kompozycje, które zlewają się
w jedną całość. Przed wytwórnią, a przede wszystkim jej artystami, sporo pracy,
żeby wszystko udźwignąć.
5.5
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.