środa, 24 grudnia 2014

RECENZJA: Where is everybody? MarryTheRobotRecords TechTalkAfterpartyVolume0dot1



WYTWÓRNIA: Marry the Robot Records
WYDANE: 20 września 2014

Marry The Robot Records wydali album z gatunku kompilacja prezentująca przekrój artystyczny oficyny. Na Where is everybody? nie znajdziemy głośnych nazwisk i wielkich pseudonimów. Ta płyta nawet nie rozejdzie się większym echem wśród krytyków, a o samej wytwórni wie chyba tylko garstka osób. I to jest problem z niezależnymi labelami, które dopiero stawiają pierwsze kroczki - niewielu chce o nich pisać, jeszcze mniej zdaje sobie o nich sprawę. A MTR, choć nie mają wielkiego katalogu, to wykonują niezłą robotę.

Jak można się domyślić, Where is everybody? to zlepek wszystkich dotychczasowych utworów, jakie ukazały się nakładem tej oficyny. Nie ma ich dużo, bo zaledwie piętnaście. Wykonawców też nie da się wyliczać w nieskończoność, bo jest ich tylko sześciu. I, co jest oczywiste w przypadku tego typu wydawnictw, album jest bardzo nierówny.

Na co warto zwrócić uwagę? Przede wszystkim na liquidowe kawałki InLoveWithJessica. Paweł Zawistowski w swoich kompozycjach swobodnie płynie z dźwiękiem. „Vienna” urzeka ciekawie dobranymi samplami na tle spokojnych melodii, „modular gf” rozkręca album swoim uk garage'owym bitem i delikatnymi klawiszami, a „Nuuk” ma ciekawą budowę, z podziałem na dwie różne części: pierwszą - wycofaną, rozmarzoną i lekko smoothową oraz drugą, ocierającą się już o trip-hop. To najlepsze fragmenty Where is everybody?, choć tych niezłych na płycie jest kilka. Pochwalić należy też Ka:rosa. Jego dwa utwory (z trzech dostępnych na kompilacji) to całkiem zgrabny ukłon w stronę Detroit. Chodzi tu o „Dreams” i „3 clouds”, które swoim transowym rytmem mogą wciągnąć i porwać jednocześnie słuchaczy.

Ciekawie prezentują się też kawałki Grindisco. Ben Atlas, który produkuje pod tym pseudonimem wie, jak zrobić użytek z mocno pociętego bitu i tak na dobrą sprawę minimalistycznego pomysłu. Zarówno „Can't function”, jak i „Midlife Crisis” opierają się na prostym schemacie - bit w tle, a na nim syntezatory - raz delikatne i momentami nieco ambientowe, w drugim przypadku nerwowe i atakujące agresywnym brzmieniem.

Gorzej to wszystko wypada, gdy artyści z Marry The Robot próbują kombinować z chiptune'ami i 8-bitowymi produkcjami, jak z gier Nintendo. To największa wada Where is everybody? To oraz tak naprawdę dość podobne kompozycje, które zlewają się w jedną całość. Przed wytwórnią, a przede wszystkim jej artystami, sporo pracy, żeby wszystko udźwignąć.


5.5

Piotr Strzemieczny


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.