WYTWÓRNIA: R&S
WYDANE: 13 czerwca 2014
Produkować zaczął w domowym zaciszu, z słuchawkami na uszach
i miłością do hip-hopu, ninetiesowego hardcore'u i elektroniki. Szybko znalazł
swój złoty środek, który od 2007 roku szlifuje w najlepsze. Siedem lat
wydawania płyt umocniło Matta Cutlera, przez co Lone'a stawia się teraz na
równi z takimi producentami jak Kode9, James Holden, Rustie czy Hudson Mohawke.
Doborowe towarzystwo i, trzeba od razu przyznać,
nieprzypadkowe. Cudownych dzieciaków brytyjskiej elektroniki było już dość
sporo. Niektórzy wybili się bardziej, niektórzy mniej. O niektórych cały czas
jest głośno, inni zabłysnęli, by za chwilę zgasnąć. Lone, wydawać się może, robi
jednak swoje, poprawiając tu i ówdzie to, co wcześniej trochę zawadzało w jego
nagraniach. O co chodzi? O bijące jeszcze z czasów Ecstasy And Friends czy Lemurian
zbytnie zapożyczenia z twórczości Boards of Canada, które - nie ukrywam - na
dłuższą metę raziły. Życie w końcu uczy i o Reality
Testing można mówić jak o chyba w końcu dojrzałym albumie Cutlera.
Najbardziej dopracowanym i tym najbardziej spójnym. Bo ten materiał broni się
sam. Przez całą długość trwania.
Lone nie odchodzi od tego, co sprawdziło się na Galaxy Garden dwa lata temu. Nadal
stawia na taneczną elektronikę, którą w najlepsze miesza z dreampopowym rozmarzeniem,
syntezatorami wyjętymi ze space-disco i wciąż aktualnymi zamiłowaniami do
Madlibowych bitów. Kosmos?
Poniekąd, bo z jednej strony mamy szaleńcze, utrzymane w
brzmieniu Detroit techno parkietowe wymiatacze (wrzucony w ubiegłym roku do
internetu jako luźny track/odległą zapowiedź płyty „Airglow Fires”, najżywszy
na płycie „Vengeance Video” lub równie przebojowe „Restless City”), z drugiej
zaś nagrania po prostu płynące swoim własnym, uchwyconym w mocno slo-mo tempie.
Tych kawałków, które niejako testują
rzeczywistość Lone'a, jest na najnowszym długograju więcej. „Meeker Warm
Energy” żyje swoim spokojnym życiem, gdzieniegdzie (w bicie) przejawiając
hip-hopowe zamiłowania Cutlera. Ciepłe klawisze i unosząca się nad Reality Testing aura senności w dobitny
sposób ukazują charakterystykę wydawnictwa. Płyta jest mocno rozmarzona,
momentami ślamazarna, a o takich kawałkach jak „Coincidences” czy niemal smooth
jazzowym „Jaded” mówi się, że dryfują.
Jednak żeby nie usnąć, Lone stara się nawet w te balladowe
kompozycje włożyć trochę rave'owego ducha. Pełnymi jaskrawych barw klawiszami
pobrzmiewa momentami „Aurora Northern Quartet”, a „2 is 8” przenosi słuchaczy gdzieś do
Nowego Jorku lat dziewięćdziesiątych. I gdyby wyciąć syntezatory i wrzucić
kogoś za mikrofonem, ten kawałek spokojnie mógłby się znaleźć na Pinacie Madliba i Freddie'ego Gibbsa.
Mocno eterycznie, ale jednocześnie niesamowicie tanecznie prezentuje się „Begin
to Begin”, b-side do singlowego „Airglow Fires”. Tutaj właśnie przejawia się -
kolejny zresztą raz - producencki geniusz Matta Cutlera. Brytyjczyk, który
obecnie rezyduje w Manchesterze wie, jak w udany sposób połączyć ze sobą
brzmienie techno z tym leniwym, ciągnącym się jak lista sponsorów i partnerów w
hip-hopowych teledyskach dreampopie. Dlatego Reality Testing jawi się jako swoista stagnacja, utwierdzenie do
czegoś stałego, a z drugiej punktuje swoją nieokiełznaną momentami
nieokrzesanością. I chociaż można ten album odbierać jako leniwego kuzyna Galaxy Garden, to jednocześnie Lone udowadnia
nim swoją dojrzałość producencką.
7
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.