niedziela, 7 grudnia 2014

RECENZJA: She and Him - Classics




WYTWÓRNIA: Columbia / SONY
WYDANE: 2 grudnia 2014

Klasyki. Prościej - covery. To przygotowali She & Him na swoją najnowszą płytę. Classics to zbiór trzynastu starych piosenek nagranych i zaaranżowanych na nowo, a Zooey Deschanel i M. Warda wspomogła dwudziestoosobowa orkiestra, którą zarządzał Ward właśnie. Ciekawe doświadczenie, a jeszcze ciekawszy jest fakt, że nowy album duetu nie ukazał się, jak to miało miejsce do tej pory, w Merge Records, a w Columbii/Sony.

Przypomnę, to właśnie label zarządzany przez Laurę Ballance i Maca McCaughana (dobrze znani z działalności w Superchunk) wydał wszystkie dotychczasowe płyty She & Him, od Volume One, aż do ubiegłorocznego Volume 3, nie zapominając jednocześnie o A Very She & Him Christmas. Zaszły zmiany i zaszły aż takie, że tym razem duet nie przygotował własnego materiału, a postanowił skupić się na kompozycjach Arethy Franklin, Dusty Springfield, Elvisa Costello, Franka Sinatry czy Elli Fitzgerald. Wydawać by się mogło, że temat już dawno oklepany, wyświechtany, zużyty i wyeksploatowany na wszelkich możliwych frontach. No i dość banalny, bo ileż to już coverów świat słyszał tychże artystów? Dużo? Bardzo.

A jednak. A jednak Deschanel i Ward postanowili nagrać to na nowo, z powiewem świeżości i charakterystycznym dla siebie stylu. Z tym stylem to może trochę naciągam rzeczywistość, bo w końcu ta orkiestra całkiem sporo tutaj robi różnicę. Nie zmienia to faktu, że covery starych piosenek, tych - co by nie mówić pisać - klasyków, to dla She & Him całkiem niezły repertuar, a przynajmniej taki, w którym zgrabnie się orientują.

Nie, nie jest tak, że te piosenki to wymarzona aura dla zespołu. W końcu, z jednej strony, to pójście na łatwiznę i uderzenie skierowane na odniesienie komercyjnego sukcesu, zwłaszcza gdy Classics ukazują się w tak gorącym okresie, jak dni przed Bożym Narodzeniem. Tak, tutaj ten zabieg udał się duetowi znakomicie. Bo co się sprzeda lepiej, jak stare piosenki wyczyszczone z patyny czasu? Dorosły słuchacz się ucieszy, fani Zooey i Matthew też to kupią. Jednym zdaniem: wszyscy będą zadowoleni.

Z drugiej mańki natomiast, podejście pod cudzy materiał jest dość ryzykownym zabiegiem i wielu artystów spaliło temat, znamy to z życia. She and Him, chociaż od wielu lat nagrywają indiepopowe piosenki, to zawsze w tych kompozycjach można było wyczuć unoszącą się retro aurę. A to w głosie Deschanel (nie oszukujmy się, to aż nazbyt widoczne), a to w melodiach Warda. I zawsze jakoś godzili te elementy ze sobą. Teraz też im się udało. Może rewelacji, fajerwerków i braw jak od publiczności z Mam Talent nie ma, ale Classics brzmi porządnie i uroczo. Wzięli w końcu ładne piosenki. Takimi są „Stars Fell on Alabama, „Oh No, Not My Baby”, „Would You Like To Take a Walk?” czy „Stay Awhile” - w oryginale i w wersjach przygotowanych przez duet.

Nad tymi wszystkimi piosenkami, głównie dzięki klawiszom i instrumentom dętym, unosi się taka spokojna aura, takie grudniowe uśpienie. I szarmanckość, to zresztą ważne słowo przy mówieniu pisaniu i Classics. Bo stare piosenki zawsze miały to do siebie, że można w nich było wyczuć pierwiastek elegancji, takiej dostojności. Takie skojarzenia rzucają się podczas słuchania „This Girl's In Love With You”, „Time After Time”, czy „Unchained Melody”, uroczych ballad (ballada to inne słowo klucz przy tej płycie. Classics składa się z samych ballad), w których Zooey Deschanel odnajduje się, wraz ze swoim głosem, wprost znakomicie. I chociaż cała płyta to po prostu miłe piosenki zagrane i zaśpiewane w ładny sposób, to ciężko odbierać nowy album She and Him jako coś wyjątkowego. Dobre, choć nastawione na komercyjny sukces wydawnictwo.

6

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.