WYTWÓRNIA: Nowe Nagrania
WYDANE: 24 listopada 2014
KUP: Asfalt Shop (CD)
Nie da się obarczyć zbyt dużym
ryzykiem stwierdzenia, że HV/Noon to jedna z najgorętszych,
najbardziej oczekiwanych polskich premier tego roku. Kolaboracja
Mikołaja „Noona” Bugajaka z Piotrem Kaliński ukrywającym się
za pseudonimem Hatti Vatti od samego początku wzbudzała wątpliwości
i kontrowersje. W którym kierunku pójdą twórcy – hip-hopu, czy
konwencjonalnej elektroniki? Czy obecni będą goście? Wreszcie: czy
długo oczekiwana płyta sprosta oczekiwaniom? Nie ma co ukrywać, że
z tego duetu, to Noon jest lokomotywą przedsięwzięcia, przynajmniej
w kontekście zainteresowania mediów i odbiorców. W środowisku
muzycznym cieszy się on bowiem estymą, jaką póki co nie może się
pochwalić jego współpracownik. Jako producent Noon przyłożył
rękę do powstania takich klasyków polskiego rapu jak Światła
Miasta Grammatika czy Muzyka Poważna nagrana we współpracy
z Pezetem. Po rozpoczęciu kariery solowej wzbogacił dorobek
rodzimej sceny elektronicznej kilkoma krótkimi, acz treściwymi
wydawnictwami: Gry Studyjne i Pewne Sekwencje to chyba najważniejsze
z nich. Warto dodać, że pomimo inspiracji zagranicą, udało się
Noonowi zachować na swoich płytach pierwiastek polskości,
specyficzną sygnaturę, która odróżniała jego kawałki od rzeszy
zalewających wówczas rynek projektów elektronicznych lub
okołohip-hopowych. Tajemnicą tego „swojskiego” charakteru
twórczości Bugajaka, oprócz doboru sampli, była też specyficzna
produkcja, stroniąca od brytyjskiego efekciarstwa i kładąca nacisk
na atmosferę. Muzyka zachowująca regionalną tożsamość i przy
okazji zwyczajnie dobra to u nas raczej rzadkość. Nic zatem
dziwnego, że od dawna zapowiadanej premierze towarzyszył niepokój
przetasowany z ekscytacją.
Nie będę ukrywał, że ocena
HV/Noon stanowi dla mnie ciężki orzech do zgryzienia. Płyta
sprawia wrażenie skrojonej na modłę zachodnią, stanowi emanację
wszystkiego, co w ostatnich latach było na czasie. Sterylność i
przepych – tak w wielkim skrócie scharakteryzować można jej
brzmienie. Muzykom udało się nadać jej pewien urbanistyczny sznyt,
który towarzyszył chociażby Untrue Buriala. Niestety, odbyło
się to niejako kosztem tego stricte polskiego klimatu, o którym
pisałem wcześniej. Nie znaczy to wcale, że muzyka całkowicie
utraciła swój autorski charakter, przeciwnie – album sprawia
wrażenie wielkiego skupiska klisz i motywów charakterystycznych dla
obu artystów. Zaproszeni goście również wywołują u mnie
mieszane uczucia. Eldo momentami zdaje się brać własną profesję
zbyt serio. Jego oparte na egzaltacji i barokowości próby
podniesienia rapowej nawijki do rangi „sztuki wysokiej” w utworze
„Wilk” brzmią raczej mało przekonująco. Jotuze ze swoją
garścią follow-upów wywołuje nostalgię za czasami Grammatika,
jednak nie udało mu się zatuszować kilkuletniej przerwy od
rapowania. Doskonale wypada za to młode pokolenie. Zarówno Małpa
jak i Hades świetnie wyczuli intencje producentów i dopasowali się
do niecodziennego klimatu kawałków. Potwierdzili tym samym swoją
wszechstronność oraz to, że należą do ścisłej czołówki na
polskiej scenie. Casualowo brzmiący wokal Misi Furtak raczej
niewiele wnosi do kawałka „Nadważkość”, stanowi raczej tło
do sennego podkładu. O.S.T.R. niczym nie zaskakuje, ot, zrobił co
do niego należało, nagrał przyzwoite zwrotki, które jednym uchem
wlatują, drugim wylatują. Instrumentalny, glitchowy „Haffner” z
wolno sunącym się rytmem i dźwiękami syntezatorów nasuwa
skojarzenia z Boards Of Canada. Następujący po nim „Kik”
podtrzymuje atmosferę ciekawą linią basu, a potem, gdy ciekawość
słuchacza została na dobre rozbudzona, płyta niespodziewanie się
kończy.
Bugajak z Kalińskim podkreślali w
wywiadach, że nie czują na sobie presji i nie mają zamiaru tworzyć
niczego epokowego, pragną po prostu nagrać dobry album. To dobitnie
pokazuje, że czasem przy tworzeniu presja jest niezbędna niczym
woda na pustyni. Muzykom najwyraźniej zabrakło brawury, by nadać
swojej płycie więcej dramatyzmu, bowiem kończy się ona zanim na
dobre zdołała się rozkręcić. Brak tu jakichkolwiek wolt
stylistycznych, muzyka snuje się w raczej jednostajnym tempie i nie
jest w stanie zaskoczyć bardziej obeznanego słuchacza niczym nowym.
To po prostu rzemieślniczo sprawna kalka rozmaitych nurtów muzyki
elektronicznej, mogąca się podobać, nie przynosząca hańby
twórcom, ale jednak nie spełniająca oczekiwań, jakie z natury
rzeczy ciążą na twórcach tej klasy co Noon.
6
Jakub Gąsiorowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.