poniedziałek, 17 listopada 2014

RECENZJA: Jazzpospolita – Jazzpo!




WYTWÓRNIA: Postpost
WYDANE: 20 października 2014

W ciekawe i dalekie rejony zapuścili się panowie z Jazzpospolitej na swojej czwartek płycie, płycie bardzo bogatej, raz to w zadziorne riffy, a raz w długie pasaże klawiszowe; choć już przedtem dawali znaki, że tworzenie eklektycznych mariaży wychodzi im na dobre, pierwszy raz robią to na taką skalę. Na Jazzpo! jak na dłoni widać drogę, jaką przebył kwartet od 2009 roku, kiedy debiutował z mocno jazzującym EP; teraz równie pewnie odnajduje się w tradycjach rockowych. Cóż więc wychodzi z tej gimnastyki, raczej zręczny szpagat czy nieporadny rozkrok?

Zaczynamy jeszcze klasycznie, okładkowy „Balkon” to utwór, który spokojnie mógłby pojawić się na jednym z poprzednich krążków. Dialog gitary z basem podbity klawiszami, niezawodna rytmika, mocna pointa, wszystko to brzmi jak „dzień dobry, witamy w świecie Jazzpospolitej”. Obiecany przekładaniec następuje potem – najpierw kawałek na nadchodzące miesiące, „Topniejący Śnieg” (na Jazzpo! w ogóle widać złotą rękę do tytułów, czego innym dowodem „Dobrze jest mieć odznakę” – na pewno spodoba się na koncertach w Hydrozagadce!), sugestywny i nieśpieszny, równie mocno rozpoczęty jak lekko zakończony, po nim z kolei ostro przyśpieszamy obroty. Charakterystyczne uderzenie pałeczek perkusyjnych zwiastuje żywiołowy puls „Motoru…”, dwuminutowej petardy, poprowadzonej przez gitarę tegorocznego debiutanta solowego, Michała Przerwy-Tetmajera. I znów refleksyjnie udajemy się w „Lot”, tutaj popis daje klawiszowiec Michał Załęski, nie ostatni zresztą raz (wraca w „Pogadance”, nadając jej charakterystyczny progrockowy sznyt).

Na tej wysokości widać też, jakim osiągnięciem Jazzpo! jest pod względem technicznym, po latach praktyk improwizacyjnych instrumenty czterech członków Jazzpospolitej odnajdują się jak we mgle i wiele barw udało się wydobyć z nich w studiu Tokarnia przy pomocy Jana Smoczyńskiego. Warto też zwrócić uwagę, że wszystkie 11 utworów znalazło się na płycie bez poprawek w postprodukcji. Czy to słychać? Ano właśnie ani trochę.

Co według mnie niezwykle ważne w przypadku instrumentalnej płyty, która celuje nie w słuchacza ściśle niszowego, a kogoś o bardziej uniwersalnych gustach – za taką mam Jazzpo! – wśród 11 nowych kompozycji dostajemy wiele charakterystycznych tematów i melodii zapadających w pamięć, takich, które nucić będzie można sobie pod nosem w trakcie deszczowych spacerów. Najlepszym przykładem wspomniane „Dobrze jest mieć odznakę”, ale także przestery z „Oparów” czy kołysankowy finał „Jedno Jabłko Mniej” potrafią na dłużej zasiąść w uchu.

A jak się jeszcze posłucha takiej „Istoty”, to się człowiek dodatkowo zastanawia, jakby to było w alternatywnej rzeczywistości, gdzie Jazzpospolita pozostawia jazz w tytule i przechodzi na pełen etat w służbie cięższego łojenia. Byłoby dobrze, ale w naszej jeszcze lepiej.

7

Jacek Wiaderny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.