Zaległości recenzenckich ciąg dalszy. Tym razem opisy albumów takich zespołów i wykonawców jak Beaver, Kopyt/Kowalski, Wild Books i Yoko Chanel.
Beaver – EP 2013
2013, wydawnictwo własne
Kompletna
jazda obowiązkowa dla każdego śledzącego nowe około-hardcore'owe
nurty pojawiające się na rodzimej scenie. Epka Beavera to tylko
trzy numery, niespełna 10 minut muzyki z modern harcore'owych okolic
spod znaku More Than Life i Have Heart, czy współczesnych składów
jak Departures. Jeśli też chodzicie na skłotowe koncerty w
zimowych czapeczkach niezależnie od pory roku, słuchajcie.
7
***
Kopyt/Kowalski – KIR
2013, WBPiCAK
Już
pierwsza płyta, czy raczej płytomik duetu buch przykuwała uwagę. KIR zaskakuje
jeszcze mocniej, przede wszystkim wycieczką w niepenetrowane
wcześniej ascetyczne bluesowe rejony. Dla tych, którzy już
przestają czytać, hej!, blues to nie tylko Dżem i jeśli ukazała
się w ostatnich latach jakaś fajna płyta wyrastająca z takich
tradycji, to właśnie ona. Drugim muzycznym tropem, który słychać, jest subtelna radioheadoza, która odzywa się albo w groove'iastych
rytmach („ci
których nie widać”),
pięknych, zawodzących melodiach („bez
tytułu”)
i niepokojącym klimacie („zmierzch”).
Przemilczenie tej płyty przez liczne portale jest tym smutniejsze,
że biadoląc nad tym, że „zespoły nie mają tekstów po polsku”
przegapiają najlepsze teksty po polsku od dawna. Dlatego kupcie ten
płytomik i nie udawajcie więcej, że Brodka na Grandzie to
jest jakaś obsrywka w ogóle...
8.5
***
Wild
Books – Wild Books
2013, Instant Classic
Tradycja
jest taka, że na fyh! zawsze jak jest musztarda po obiedzie, czyli
nici z recenzji, to sobie przypominamy na koniec roku o wszystkim, co
jest fajne, a na co nie było czasu. Tym razem sobie nie
przypomnieliśmy, bo w momencie pisania o pierwszym LP tego wcielenia
Wild Books (wcześniejsze nagrania były rzeczami nagrywanymi solo
przez gitarzystę i wokalistę, jeszcze przed dołączeniem perkmana)
jeszcze nikt o tym nie napisał. Hurra, hurra. Jest czym się jarać, tym bardziej, że Grzesiek, który przez parę lata stał na czele
The Phantoms, i Karol bębniący wcześniej w TEENAGERS, razem
stworzyli o wiele bardziej energiczną i zróżnicowaną rzecz, niż
w przypadku poprzednich składów. Mimo puszczania oczka do
miłośników retro grania tęskniących za surfowaniem w
wyciągniętym do promocji „Oranges & Lemons” bardzo dużo
tutaj innych wpływów, bo obok takiego „Eyes”, które mogłoby
hulać w MTV2 za czasów renesansu indie rocka, natrafiamy na rzeczy
z okolic, których nie powstydziłoby się Pixies. Lepsze od tonicu
bez ginu.
8
***
Yoko Chanel – Let's do it!
2013, wydawnictwo własne
Rozdarta między
bluesowo-fuzzowym sieroctwem po The White Stripes, a naiwną
melancholią sponsorowaną przez The Moldy Peaches, wyjątkowo udane
i wyjątkowo niesłusznie przegapione LP młodziaka spod Poznania. Do
mnie o wiele bardziej przemawia klasycznie songwriterskie, akustyczne
ujęcie tematu, które na wysokości piosenek takich jak „Stracony”
i „Wieczorny Spacer” jest po prostu urzekające. Szczere,
bezpretensjonalne i rokujące dużo nadziei na przyszłość granie.
6.5
Mateusz Romanoski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.