WYDANE: 28 listopada 2013
KUB ALBUM: Bandcamp, sklep Music Is The Weapon
Joanna Kucharska. Kiev Office. Joanna Kucharska. Marla
Cinger. Joanna Kucharska. 1926. Joanna Kucharska. Black Mynah. Black Mynah,
tak.
Kucharską Joannę słyszeliśmy już we wspomnianych wyżej
projektach i zawsze w każdym z zespołów można było powiedzieć: Jest OK. Bo albo
Asia była przyćmiewana przez Michała Miegonia (Kievy), albo Bartosza
Borowskiego (1926). Tym razem czas na jej własny-własny etap ukazujący się pod
nazwą Black Mynah. Odsłonę inną od tych wcześniejszych bandów. I muszę
przyznać, że bardzo ciekawą.
Osiem piosenek, takich potworkowych historii, jak w
czynnikach pierwszych opowiedziała główna zainteresowana. Osiem historii o
różnych odmianach zła, jakie siedzą w
ludziach. Kucharska w ciekawy sposób opisała tematykę, dlatego z miejsca
zachęcam do lektury.
Z lektury zaś informacji o wydawnictwie można się
dowiedzieć, że jedną z inspiracji Black Mynah była twórczość Chelsea Wolfe. I
tutaj mi się te wiadomości gryzą z zawartością Monster Stories. Bo jeśli już porównywać z Amerykanką, to
wypadałoby kawałki z debiutanckiego albumu najnowszego nabytku Music is the
Weapon zestawić z jednym czy dwoma utworami z Unknown Rooms, bo najnowsze Pain
is Beauty bylo wydawnictwem co najwyżej przeciętnym. Ze starą dobrą Chelsea
Wolfe Monster Stories nie mają za
wiele wspólnego. Czy to źle? Nie, to po prostu inna stylistyka.
Ja bym tu widział punkty styczne z tym, co robią Esben and
the Witch. Trochę mrocznego, ale wypełnionego popem darkwave'u, głównie ciemniejsza
odmiana po prostu indie czy też popularnie i zbytnio eksploatowanego gatunku,
jakim jest post-punk. Sporo bluesrockowych zapędów, ale głównie po prostu
niezalowa forma popu. Co do drugiej inspiracji, czyli Katie Kim, spokojnie
można się zgodzić. Na Monster Stories czuć
ten melancholijny i dość sentymentalny powiew wyspiarskiego grania. "We
started from the end" nie pokazuje jeszcze całego uroku płyty (głównie ze
względu na mocne gitary przyćmiewające wokal), ale następne indeksy
udowadniają, że Kucharska w wersji solo, a w szczególności pod odsłoną Black
Mynah wypada lepiej niż w innych projektach, z Marla Cinger na czele. "Secrets"
kojarzyć się może z 2:54 i również do tego zespołu sióstr Thurlow można
porównywać te żywsze kawałki z Monster
Stories (poniekąd "Wolves" i wspomniane wcześniej "We
started..." oraz "Secrets"). Co ciekawe, a o czym nikt nie wspogo
minał, nastrojowo utwór numer jeden z albumu nastrojowo leży bardzo blisko
tego, co robi ostatnio Rykarda Parasol i również w tej odsłonie folko-gotho-indie
rocka szukałbym skojarzeń z Black Mynah. Nie przemawia do mnie natomiast
instrumentalna część "Walking towards the gun p.1". Dwójka, ta z już
dodanym wokalem - i tu słusznie zauważyło WAFP w swojej recenzji - nawiązuje do
spuścizny 4AD. Są te rzężące w tle gitary, szumy, swoista aura niepokoju i
rozmarzenia jednocześnie, charakterystyczna tak przecież dla brytyjskiej
oficyny, przynajmniej w przeszłości.
Największym jednak pozytywem Monster Stories są te smutne-powolne ballady. "Audrey",
które w czynnikach Kucharska określiła jako piosenka o erotycznej fascynacji,
faktycznie jawi się jako taka kompozycja, która sprawdziłaby się w filmach (nie
tych erotycznych, ale dla sentymentalnej młodzieży) w scenach intymnych czy też kontemplacyjnych. Ładna
linia melodyczna nadaje utworowi uroku i łagodnego wydźwięku, a spokojny bit
niemal usypia. "Monster Stories" jest najbardziej popową rzeczą, jaką
stworzyła Black Mynah. Że powinna lecieć w rozgłośniach radiowych, to jedna
sprawa, a że nie leci - wiadomo. To również piosenka o bardzo filmowym-komercyjnym-potencjale, której
słucha się niesamowicie przyjemnie. Kiedyś istniał, a wikipedia mówi, że nadal
istnieje, ale po sprawdzeniu tego, co Eisley zrobili po wydaniu debiutu w 2005
(Room Noises polecam, to ostatnia i
przy okazji pierwsza rzecz, której słuchanie nie przynosi ujmy na honorze)
warto uznać, że jednak istniał. No
więc kiedyś istniał taki zespół z Teksasu jak Eisley i właśnie utwór tytułowy z
Monster Stories może się też kojarzyć
z niektórymi nagraniami z Room Noises.
Takie popowe, ale przepełnione melancholią granie. Miłe granie. Zamykający
całość "Snow Song", jedyny stricte akustyczny utwór na debiutanckim
albumie i jednocześnie najkrótszy, zapewne w warunkach śnieżnych na dworze
sprawdzałby się idealnie. Jako że jednak śniegu nie ma, trzeba zadowalać się
tytułem. To również ładna kompozycja, taka ciepła, mimo skrojonego instrumentarium.
A z powodu trwania zaledwie minutę, na usta ciśnie się określenie
"skit". Niemniej udany skit.
Trochę wstyd, że za Monster
Stories zabrałem się z taką obsuwą, zresztą mając w pamięci bardzo ładne
"Audrey" jako jeden z utworów promujących album Black Mynah. Cóż,
mądry Piotrek po szkodzie, ale nic to. Lepiej późno niż wcale, bo ta płyta to
pozycja, której warto się przysłuchać trochę dłużej.
7
Piotr Strzemieczny
Zobacz także:
Czynniki pierwsze: Black Mynah - Monster Stories, Music is the Weapon 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.