Relacja z piątkowego koncertu Inc. Bracia Aged wystąpili w warszawskim Basenie, a na gigu był i go opisał Tomek Skowyra.
Na ten występ czekało naprawdę wielu. W końcu nieczęsto nasz kraj odwiedzają zespoły pokroju Inc. (chodzi mi o popularność), w dodatku zaraz po wydaniu debiutanckiego longplaya. A trzeba zaznaczyć, że no world to album znakomity. Dlatego piątkowy gig w warszawskim Basenie zapowiadał się tak ekscytująco.
Ale
zanim usłyszeliśmy pierwsze takty amerykańskiego duetu, publikę rozgrzewał
polski duet Hau_Mikael. Cały występ trochę się opóźnił, ale nie przeszkodziło
to zespołowi w zagraniu naprawdę miłych i sympatycznych kawałków. Publika
bawiła się dobrze i o to właśnie chodziło. Duet zakończył swój koncert bardzo
fajnym „Thankful (All I Gotta Say)” brzmiącym jak post-dubstepowy cover „Touch
The Sky” Kanye Westa. Po tym numerze panowie zeszli ze sceny i zostało już
tylko oczekiwanie na danie główne.
Co
najbardziej zaskoczyło, to fakt, że danie główne zostało przyrządzone według
trochę innego przepisu. Ale o tym za chwilę, bo na wstępie trzeba się rozprawić
z pewnymi technicznymi mankamentami. Chodzi o niezbyt dobre nagłośnienie, chwilami
wokal był bardzo słabo słyszalny, a momentami wręcz niesłyszalny. Z klawiszami
było podobnie, nawet jeszcze gorzej niż z wokalem. Za to aż nadto głośno
słyszalna była perka. No i tu przechodzimy do meritum sprawy. Każdy, kto
spodziewał się na wskroś delikatnego i wymuskanego występu, chyba został nieźle
zaskoczony. Bracia Aged zaprezentowali zestaw piosenek, w których tempo
zmieniało się bardzo często. Od minimalistycznych fragmentów w wolnym tempie,
gdzie tylko jeden akord wybrzmiewał przez dłuższą chwilę, aż do totalnie
dynamicznych zrywów, eskalujących niemal do postaci jakiegoś organicznego
drum’n’bassu. To musiało trochę zaskoczyć publikę zgromadzoną w Basenie.
Czy
to źle? Nie, po prostu występ pokazał nieco inne oblicze Inc.. Nadal można było
odczuć hipnotyczne wibracje znane z no
world. Otwierający koncert „Desert Rose (War Prayer)” zabrzmiał równie
wspaniale, jak na płycie. Aksamitny „The Place” został zagrany chyba jeszcze
płynniej. Ale zdarzały się też bardzo długie jamy, w których cały show kradł
perkusista. Wtedy czuło się, że jest się na jakimś rockowym koncercie, a nie na
zespole z łatką „r’n’b”. To się mogło również podobać i owszem, takie porywy
brzmiały bardzo dobrze, choć czasami aż prosiło się o subtelny aranż, na
przykład w przypadku „5 Days”.
Niemniej
jednak występ Inc. należy zaliczyć do zdecydowanie udanych. Zagrali trochę
inaczej, bardziej energetycznie i dynamiczniej niż można się było tego
spodziewać, choć momentów spokojniejszych i łagodnych też było wiele (chociażby
zagrany na bis „Careful”). Mimo technicznych problemów i trochę odmiennych
oczekiwań, ogólne wrażenie jest zatem wyłącznie pozytywne. Miejmy nadzieję, że
bracia Aged jeszcze kiedyś odwiedzą Polskę.
Tomasz
Skowyra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.