Kolejny solowy album Krojca udowadnia, że Kuba Pokorski czuje się w elektronice jak ryba w wodzie. A pomysłami wręcz kipi.
Na Lemie wychowała się większość ludzi, nazwijmy to, starszej daty. Nie jestem pewien, czy książki Stanisława Lema nadal są lekturami szkolnymi i czy młodzież nadal chętnie sięga po te pozycje. Kuba Pokorski może i orłem w temacie Pirxa nie był, ale kontemplując temat nowego albumu zdecydował się sięgnąć, i przełożyć właśnie przygody tego dzielnego pilota, na warstwę muzyczną.
Krojca można postrzegać jako artystę zarówno płodnego, jak i
pomysłowego. Rok 2012 zamyka swoim kolejnym albumem, stylistycznie odbiegającym
od nagranej razem z Klake Repliki. Pirx,
który ukazał się nakładem Oficyny Biedota na trzech różnych nośnikach(!), przedstawia
losy jednego z głównych bohaterów opowiadań Stanisława Lema, pilota Pirxa.
Jedenaście utworów opisuje historie związane z pilotem, śmiałkiem, bohaterem i
po prostu zdolną osobą. Nie należy jednak tych kompozycji traktować jako próba
stworzenia konceptualnego albumu, lecz, o czym można się przekonać już na
wysokości „Testu”, jako ścieżkę dźwiękową do lektury „Opowieści o Pilocie Pirxie”.
Najnowsza płyta Pokorskiego została całkowicie pozbawiona
wokali; Pirx opiera się jedynie na
brzmieniach wychodzących z komputera i instrumentów. Nie ma już nowofalowych odniesień
(„To Share”), zahaczających o folk kawałków („Reflection”) i tego spokojnego
minimalizmu przychodzącego z dźwiękami klawiszy. Nie żeby ktokolwiek próbował
obie te płyty jakkolwiek ze sobą przyrównywać, bo każda z nich niesie inny
przekaz i charakter.
Tak jak „Opowieści o
Pilocie Pirxie” dotyczyły rzeczy dziejących się w odległej przyszłości, tak
i Krojc postanowił zanurzyć się w kosmiczne, futurystyczne przestworza. Stąd
nie może dziwić muzyczna otoczka. Jest house, jest minimal, jest też trochę dubstepowych
brzmień, jak chociażby bardzo ciekawy „Wypadek”. Pomysłów płockiemu producentowi
nie brakuje, a „Test”, „Patrol” czy tech-house’owo-dubstepowe „Polowanie” to
idealne potwierdzenia.
Do wcześniejszej epki Krojca nawiązuje jeden jedyny, a na dodatek ostatni utwór. „Ananke” to leniwa, wycofana wręcz kompozycja. W wersji książkowej „Ananke” dotyczy katastrofy statku i Pokorskiemu chyba udało się oddać ten melancholijny odcień opowiadania Lema.
Kuba Pokorski odwalił kawał dobrej roboty. Kolejny raz zaprezentował się z dobrej strony jako producent, a niektórym, tym młodszym miłośnikom muzyki, być może narobił smaku na „Opowieści o Pilocie Pirxie”. W końcu ścieżka dźwiękowa wyszła mu do tej lektury optymalna. Na ten dłuższy świąteczny okres warto sięgnąć po książkę, a wcześniej zaznajomić się z tą płytą (bądź kasetą).
7.5
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.