piątek, 9 listopada 2012

Recenzja: Godspeed You! Black Emperor - "Allelujah! Don't Bend! Ascend!" (2012, Constellation)


Natura cichnie, dzień kończy się szybciej – być może jestem przewrażliwiony, jednak dla mnie aura za oknem ma duży wpływ na sposób percepcji dźwięków. Jesień to dobra pora roku na obcowanie z muzyką Godspeed You! Black Emperor - kanadyjskiej post-rockowej para-orkiestry.







Z góry ostrzegam - nie trawię sztampowego, przewidywalnego, kwadratowego post-rocka w duchu God is an Astronaut lub Maybeshewill, gdzie budowanie napięcia opiera się na wyświechtanym chwycie nagłej zmiany cichego, smutnego plumkania w ciężkie przesterowane akordy, mozolnie sunące w powietrzu zagęszczonym od delayów i reverbów. Nie rozumiem fanów gatunku płaczących przy słuchaniu płyt kolejnych identycznie brzmiących zespołów, powielających ten sam, znany od lat schemat cicho-głośno. Termin post-rock kojarzy mi się właściwie głównie z tym tandetnym efekciarskim trikiem, który - użyty raz – da się przeżyć ,jednak słyszany dziesiątki razy zaczyna męczyć swoją oczywistością.  

Całe szczęście istnieje GY!BE, które przywraca mi wiarę w to, że można jeszcze nagrać coś, co brzmi potężnie, poważnie i posępnie, bez popadania w banał. Na Kanadyjczykach nie zawiodłem się jeszcze nigdy. Być może dlatego, że jest to skład innowacyjny, który zawsze chodził własnymi ścieżkami; który nie bał się eksperymentować.

Na następcę genialnego Yanqui U.X.O. trzeba było czekać aż dziesięć lat. Na album składają się cztery utwory. Dwa z nich - „Mladic” i „We Drift Like Worried Fire” - są rozbudowanymi dwudziestominutowymi kompozycjami, pomiędzy nimi znajdują się dwa drone’owe przerywniki „Their Hellicopters' Sing” oraz „Strung Like Lights At Thee Printemps Erable”. Album łączy w sobie elementy wszystkich dotychczasowych wydawnictw – leniwe melodie znane z F♯ A♯ ∞, mistyczną atmosferę Lift Your Skinny Fists Like Antennas to Heaven oraz potęgę Yanqui U.X.O.

Rozpoczynający album „Mladic” rozwija się bardzo powoli, dopiero w okolicy piątej minuty pojawiają się miarowo stukoczące bębny. Pierwsza część utworu jest oparta raczej na szerokiej ścianie dźwięku, niż na konkretnej melodii. W okolicy siódmej minuty, na tle bardzo gęstego tła, pojawia się agresywna gitarowa melodia, perkusja staje się bardziej wyrazista, a całość przyspiesza coraz bardziej, by przejść zgrabnie do niesamowitego arabskiego motywu, przy którym włosy stają dęba. Pod koniec utwór ulega stopniowemu wyciszeniu poprzez przejście w bardziej statyczny motyw.

„Their Hellicopters' Sing” to ponura drone’owa przerwa, która brzmi jak czarne chmury nadciągające nad miasto. Niektóre dźwięki w tym utworze kojarzą mi się z sygnałem syren. Rzeczywiście niepokojące. „We Drift Like Worried Fire” zaczyna się od tajemniczych, subtelnie snujących się skrzypiec. Następnie pojawia się niepozorna gitarowa melodia, która narzuca zasady gry przez następne kilka minut. Utwór w pewnym momencie zaczyna brzmieć bardzo optymistycznie, by po dłuższej chwili przygasnąć i ustąpić miejsca niepokojącym dźwiękom, które obrastają w coraz gęstsze formy i coraz szybsze tempo. To z całą pewnością jeden z mocniejszych fragmentów Allelujah! Don't Bend! Ascend! Końcówka przypomina mi nieco o tym, co tworzył Glenn Branca ze swoją orkiestrą złożoną ze stu gitar elektrycznych. Musicie tego posłuchać, bo to robi kolosalne wrażenie!

Ostatni na płycie „Strung Like Lights At Thee Printemps Erable” to, analogicznie do drugiego utworu, drone’owy pejzaż przesiąknięty uczuciem niepokoju. Bardzo zgrabne zakończenie albumu pełnego zmian nastroju. GY!BE, poprzez nagranie Allelujah! Don’t Bend! Ascend!, potwierdziło swój status post-rockowego hegemona. W tej kategorii nikt im nie podskoczy.

Kandydat na płytę roku. 


8.5

PS: Z całą pewnością jestem najbardziej znienawidzonym przez post-rockowców reckopisarzem. Obiecuję nie napisać do końca tego roku już ani jednej recenzji związanej z post-rockiem. 

Jakub Lemiszewski

1 komentarz:

Zostaw wiadomość.