niedziela, 22 lipca 2012

Recenzja: Miles Kane - "First of My Kind EP" (2012, Columbia)


Miles Kane drugi raz solowo.










Z Milesem Kane’em jest taka ciekawa sprawa, że tak naprawdę nigdy – poza jednorazowym The Last Shadow Puppets – nie nagrał nic wartościowego. Jego The Rascals okazali się nie do końca spełnioną przygodą, która wypuściła cierpkie jak żur Rascalize, a solowy debiut – Colour of the Trap – znośny był tylko przy kilku utworach (chociaż redaktor Irzyk miał na ten temat inne zdanie), zwłaszcza przy wypromowanym przez pewną stację telewizyjną utworze „Come Closer”. Nie dziwi zatem niski poziom najnowszej epki Anglika, First of My Kind.


Tylko cztery utwory, z czego jeden to cover piosenki Toma Jonesa, a ostatni to akustyczna wersja „Colour of the Trap”, składają się na nową płytę Kane’a. Tylko cztery, a potrafią wymęczyć wtórnością i nijakością. Cztery, które są takie same, jak wszystkie wcześniejsze nagrania byłego frontmana The Rascals i większość modnych na Wyspach indie kapel, jak Arctic Monkeys czy Kasabian.

„First of My Kind” jest nagrane na jedno kopyto: spokojny wstęp, podniesienie tonu, wyciszenie, podniesienie i nakręcony refren, a wszystko to w charakterystycznym dla Kane’a tempie, który muzyk wałkuje w większości swoich projektów (przede wszystkim TLSP). Nie lepiej jest w „Night Runner”, gdzie Miles stara się pokazać swoją mroczniejszą stronę artystyczną (przytłumiona gitara, szorstka perkusja). Wszystko przynosi raczej marny efekt, który męczy i zmusza do przerzucenia na „Looking Out My Window”. Cover kawałka Toma Jones nie różni się jednak w niczym od oryginału i pozostawia niesmak brakiem inwencji twórczej. O akustycznej wersji „Colour of the Trap” lepiej w ogóle nie wspominać, bo większego gniotu Kane wcześniej chyba nie stworzył. 

Gdzieś usłyszałem, że Kane ma wszystko, aby stać się jednym z ważniejszych młodych głosów muzycznej Wielkiej Brytanii XXI wieku. O ile ten jednorazowy wyskok z Alexem Turnerem w ramach The Last Shadow Puppets mu wyszedł, tak solowe nagrania już tego nie wskazują. Droga, o ile tak naprawdę widnieje na indie mapie Zjednoczonego Królestwa, jest długa, kręta i, wydawać się może, ślepa. Nie z Milesem, nie solo.


3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.