Na fyh to ja jestem dyżurnym bejem od pisania o
Atari Teenage Riot. Popisałem trochę przed ich ostatnim gigiem, trochę po gigu
– generalnie ich reaktywacja to, chyba nie tylko dla mnie, jedno z
najważniejszych wydarzeń ostatnich lat. Tutaj można by skończyć, gdyby nie to,
że od poprzedniego gigu trochę się w ich obozie pozmieniało.
W grupie już nie krzyczy CX KiDTRONiK (już samą niezapamiętywalną ksywą podkreślający swój bezkompromisowy stosunek do rzeczywistości) zastępujący Carla Cracka, którego śmierć na całą dekadę zamknęła historię grupy. Produkuje się za to pan, który wspomagał Atari między innymi przy okazji ostatniej wizyty w Progresji.
Rowdy Superstar swoimi występami udowodnił, że jest
nie tylko totalnie utalentowanym muzycznie nieślubnym dzieckiem Prince’a i
Dizzy'ego Rascala, ale również zwyczajnie rozpieprza scenicznie –
żywiołowością, odjechanym image'em, flow, wszystkim. Na odstraszającymi
jakością filmikami na YoutTube radzi sobie bardzo dobrze, idealnie wpisując się
w wolnościowy etos grupy.
Co jeszcze w międzyczasie? Czatowanie Aleca Empire
z Annonymusami, którzy przybili Atari piątkę korzystając z ich utworu „Black Flags”
(ścigającego się nawet o tytuł najlepszego protest songu). Zarejestrowanie nowego numeru i dziesiątki
koncertów.
Jeśli odwiedzanie profilu NOP-u, ONR-u i innego
rodzaju zabawnych stron służy nam tylko dla beki, nie płaczemy z powodu
„niemieckich bojówkarzy w patriotyczne święta” i nie walimy w dobie
kapitalistycznego wyzysku sierpem i młotem w czerwoną hołotę, koncert Atari to
jazda obowiązkowa. Ciężka muzyka na ciężkie czasy. To, co najlepsze z czterech
albumów studyjnych podane w wersji totalnej. Nie wiem, jak na Scenie Leśnej mają
zamiar wciągać ludzi na scenę, co zazwyczaj robią z dużą chęcią, ale - tak czy
siak – głupio byłoby nie być chociaż na fragmencie tego gigu. Poza tym… kto za
młodu nie lubił „Matrixa”?
Mateusz Romanoski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.