Jeden z ciekawszych debiutów 2012.
Przy pomocy Philippe Zdara Adamowi Bainbridge’owi udało się stworzyć jeden z ciekawszych albumów utrzymanych w stylistyce chillwave/nu disco/bedroom pop w tym roku. World, You Need A Change Of Mind jest dużo ciekawsze niż najnowsza EP-ka Toro Y Moi (chociaż ona jest naprawdę dobra) i wydawać się może, że Kindness zapropsuje na dłużej niż okazjonalnie w 2009, przy okazji „Swingin Party”, singla-coveru The Replacements. Wyszło interesująco, pościelowo w całej otoczce, nadal jednak z tą charakterystyczną dla oryginału spokojną aurą melodyjną, lecz już z żywszym, intrygującym bitem. Co wrażliwszy słuchacz może dopatrzeć się Cut Copy w inspiracjach.
Studiując
fotografię w Paryżu i grając jako DJ w Berlinie (o brytyjskich korzeniach już
nie wspominając) chłonął popularne w latach sześćdziesiątych i
siedemdziesiątych klimaty, przerabiając to wszystko na swoją dream popową
modłę. Bo to, że Kindness próbuje stworzyć europejski odpowiednik chillwave’u,
nie da się zaprzeczyć. Rozleniwione kompozycje, eteryczny wokal, który czasem
każe szukać skojarzeń z Arthurem Russelem. Dodatkowo przepych i bogactwo
pomysłów aranżacyjnych.
Bo Adam Bainbridge strasznie skacze. Umie w zgrabny sposób
połączyć ze sobą funkowy feeling z wrażliwością i nostalgią toropodobnych
brzmień, a do tego wplata jamesoblake’owe głębokie basy. Całości idealnie
dopilnował Zdar, który producencko wypada ostatnio coraz lepiej. Tanecznie jest
też na rewelacyjnym „Gee Up”, w którym Kindness potwierdza swoje zamiłowania do
funkujących melodii, a w którym pod koniec daje się trochę ponieść jammowaniu. No
i ten chwytliwy fragment „get up, get
down”, który długo, długo chodzi po głowie.
Poprzedzający utwór „Gee Wiz” to już muzycznie zupełnie inna
odsłona. Kindness poszedł w dźwięki delikatne, rozmyte i wyciszone. I nie
zrobił tego w najlepszy sposób. Dużo lepiej, równie spokojnie i przede
wszystkim ckliwie jest w „House”. Ot, prosty pop z dużym nacechowaniem emocjonalnym: „I can't give you all that you need/ but I'll give you all I can feel .
każe odnajdywać ten kawałek jako kolejny highlight World, You Need A Change Of
Mind.
W czasy najlepszej
działalności klubu Hacienda i twórczości Happy Mondays wprowadza „That’s
Alright”, który tworzy ten szczególny madchesterowy indie klimat. Do tego
ćpuńskie brzmienie londyńskich i manchesterowych klubów z okresu końca lat
osiemdziesiątych. Jedyne, do czego można się przyczepić, to zbyt długie
rozkręcanie się utworu. Saksofon, który początkowo generuje pewnego rodzaju
napięcie, powinien zostać ucięty dużo wcześniej. Nie wiem czy Kindness
przygrzmocił coś większego przy komponowaniu „That’s Alright”, ale to jeden z
lepszych rave-utworów, do którego powinno się dodawać ecstasy. Profilaktycznie.
O „Cyan” wiele nie
trzeba pisać. Utrzymany lekko trance-popowym stylu spod znaku Carribou kawałek,
pomimo cholernie nudnego teledysku, błyszczy, chociaż tak naprawdę to pokrywa
go ta rozmyta mgiełka rozmarzenia charakterystyczna dla Friendly Fires.
Wakacyjnie.
Kindness
przygotował album zróżnicowany i taneczny. Bawi się w gatunki, pozostając
wierny zamiłowanym przez siebie klimatom i próbując stworzyć europejską
odpowiedź na zaoceaniczne działania Chazwicka daje sygnał: Ludzie, przy
odkurzaniu starych płyt pamiętajcie też o funku! Jasne, jest mocno chaotycznie, a uszy i mózg
słuchacza są bombardowane rozmaitymi pomysłami Bainbridge’a, ale całościowo World,
You Need A Change Of Mind daje
radę. Może nie jest to album przełomowy, który zmieni muzyczny świat, ale daje
podwaliny pod coś ciekawego. O Kindness może być jeszcze głośno.
8.5/10
Piotr Strzemieczny
jeden z naj..wzpanialszygh albumów mojego dotychczasowego shycia. Dzięki że mi go pokazaliście.
OdpowiedzUsuńKuba Antoniewicz