The Asteroids Galaxy Tour wracają z nowym wydawnictwem.
Jeżeli nic wam nie mówi nazwa tego zespołu, wystarczy, że przypomnicie sobie reklamę pewnego piwa, które nota bene firmuje swoim logo największy festiwal w Polsce. Na owej reklamie wesoło hasała urocza, drobna pani, z bujną blond czupryną i słodkim głosikiem - wyśpiewując mocno zapadającą w głowę melodię.
Jeżeli nic wam nie mówi nazwa tego zespołu, wystarczy, że przypomnicie sobie reklamę pewnego piwa, które nota bene firmuje swoim logo największy festiwal w Polsce. Na owej reklamie wesoło hasała urocza, drobna pani, z bujną blond czupryną i słodkim głosikiem - wyśpiewując mocno zapadającą w głowę melodię.
The Asteroids Galaxy Tour jest dość młodym,
duńskim zespołem – istnieje od 2007r, ale mimo to udało mu się pozyskać w
Polsce całkiem sporą rzeszę fanów. Efektem było
między innymi pojawienie się w 2011r na Openerze. Out of Frequency to ich drugi album, a to, co na nim znajdziemy,
raczej ciężko jednoznacznie zaszufladkować – jest to pop, ale obecność żywych
instrumentów nadaje mu mocno funkowe brzmienie.
Out
of Frequency
to bardzo dynamiczna płyta. Mimo charakterystycznego, instrumentalnego stylu,
album jest różnorodny, ale za razem i spójny. Może się wydawać, że to sobie
trochę zaprzecza, jednak od początku do końca krążek ten stanowi integralną
całość. Zaczyna się od instrumentalnego intro „Gold Rush Pt.1”, płynnie
przechodzącego w drugi utwór – „Dollars In The Night”. To jeden z bardziej
spokojnych kawałków na tym albumie, jednak zawsze gdy go słyszę, nie potrafię
przestać poruszać rytmicznie głową. Zaraz po nim pojawia się nawiązanie do
intro – „Gold Rush Pt.2” – również instrumentalne, stanowiące zapowiedź tego,
co za chwilę nastąpi. A będą to dwa moje ulubieńce z tej płyty – „Major” i
„Heart Attack”. Ten pierwszy trochę spokojniejszy, przyjemnie funkowy, drugi
zaś - jak sam tytuł mówi – trochę żywszej natury, idealnie pasujący do
radosnych imprezowych pląsów, zwłaszcza w plenerze. Dla utrzymania równowagi
kolejne utwory – tytułowy „Out Of Frequency” oraz „Cloak and Dagger” zwalniają
obroty.
Po krótkim przerywniku instrumentalnym
„Arrival Of The Empress”, pojawia się jeden z lepszych utworów albumu – „Theme
From 45 Eugenia”. Wokalistka – Mette Lindberg, pokazuje nam swoje drugie
oblicze – nie brzmi już tak słodko, ale bardziej kobieco i seksownie, a muzyka
jej towarzysząca jest cięższa i bardziej masywna. Jednak wrażenie to długo nie
trwa, bo w kolejnej piosence, ,„Mafia”, znów mamy słodką dziewczynkę, która
buja się w rytm muzyki, a my razem z nią.
Out
of Frequency
przypomina trochę sinusoidę – raz słodko, lekko i przyjemnie, raz ciężej,
wolniej i, powiedzmy, poważniej. Dlatego po „Mafii” jest znów mocniej w „Ghost
In My Head”, a potem lżej i weselej w „Suburbian Space Invader” i „Fantasy
Friend Forever”. Krążek zamyka „When It Come to Us”, z delikatnie połamanym beatem
i grającymi „drugie skrzypce” klawiszami.
Out
of Frequency jest
przyjemną dla ucha płytą, która idealnie wpasowuje się w rozkwitającą za oknem
wiosnę. Ten krążek to świetne aranżacje muzyczne, gdzie ważną rolę odgrywa
solidna perkusja oraz sekcja dęta, a także boski głos wokalistki, będący niczym
miód dla naszych uszu. Chociaż jeszcze jest za wcześnie, to fajnie byłoby
pobujać się przy dźwiękach The Asteroids Galaxy Tour na jakimś grillu, ale na to
musimy jeszcze trochę poczekać.
7/10
Agnieszka Strzemieczna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.