wtorek, 10 stycznia 2012

The Weeknd – "Echoes of Silence" (2011, własne)

Proszę wstać, The Weeknd nadchodzi.










Koniec roku to czas rozliczeń, podsumowań i muzycznych zestawień. To okres, w którym analizujemy poszczególne wydawnictwa starych wyjadaczy czy pojawiających się debiutantów – wychwalamy je pod niebiosa, wyszydzamy lub po prostu przechodzimy obok nich zupełnie obojętnie. W tym periodzie już nikt nie spodziewa się niczego wielkiego, bo nawet sami artyści oddają się odpoczynkowi i relaksowi po miesiącach ciężkiej pracy. Pojawił się jednak jeden człowiek, który wyłamał się od tej zasady i wydał coś niezwykle dobrego i interesującego w grudniową, polską jesień.

To Abel Tesfaye, niespełna 22-letni producent, raper oraz piosenkarz urodzony w Kanadzie, ale posiadający marokańskie korzenie. Ten rok należy bez wątpienia do niego. Zaistniał dzięki świetnemu remiksowi utworu Florence and The Machine „Shake It Out”, później zainteresowanie nim zwiększył kolejny re-work w kolaboracji z Illangelo „Marry the night” Lady Gagi oraz współpraca z Drakem przy jego drugim albumie,
Take Care . Kiedy wszyscy myśleli, że to będzie kolejny gwiazdor z cyklu „ cudze miksuję, swego nie nagram” on wydał własnym nakładem debiutancki mixtape House of Balloons, kilka miesięcy później drugi Thursday, aż w końcu przyszedł czas na ostatnie w tej trylogii Echoes of Silence – bez wątpienia najlepszy z całej powyżej wymienionej puli.

Składankę otwiera brawurowo wykonany cover utworu Króla Popu, Michaela Jacksona „Dirty Diana”, który jest hołdem The Weeknd dla ojca naszej, współczesnej muzyki pop. Kolejne, równie dobre „Montreal”, zawiera fragmenty "Laisse tomber les filles" francuskiej tuzy France Gall. Doskonale na
Echoes of Silence brzmi minimalistyczne, przestrzenne, pełne handclapów „The Fall”, przy którym swoje palce „maczał” pionier instrumentalnego hip-hopu Clams Casino. Warte uwagi jest również ponure, posępne i złowrogie „Initiation” w koprodukcji z Dropxlifem oraz „Same Old Song” z gościnnym udziałem za mikrofonem rapera Juicy J.

Wszystko jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Całość utrzymano w chłodnym, tajemniczym klimacie, gdzie za dwudźwiękową ścianą surowych i krystalicznych sampli wyłania nam się ceremonialny i patetyczny wokal Abela Tesfaye, który już jest jego znakiem rozpoznawczym. Brak tu melodyjnych i piosenkowych kawałków, jak na poprzednich mixtape`ach., gdyż wokalista i producent chciał stworzyć coś nowego, aby pokazać swoją kreatywność i wszechstronność.
Echoes of Silence, w porównaniu do swych poprzedników, to album dużo cięższy i trudniejszy w odbiorze, niemniej jednak rewelacyjny i szkoda, że The Weeknd zwlekał z wydaniem go tak późno, bo to mocna pozycja. I na koniec pozwolę przytoczyć sobie klasyczny zwrot z polskich sądów, lecz nieco zmodyfikowany: Proszę wstać, The Weeknd nadchodzi. I choć to dopiero początek jego przygody z muzyką , to na dalszą zapatruję się niezwykle optymistycznie.

8/10


Kacper Ponichtera

10 komentarzy:

  1. Chyba nigdy nie byliście na ich koncercie. Ja niestety byłam, supportowali The Kills w Berlinie 30. listopada. Byli straszni. takich flaków z olejem dawno nie słyszałam. Gdyby nie przerwy między piosenkami nie zorientowałabym się, że w ogóle zmieniają się piosenki, a wokalista równie dobrze mógłby śpiwać same samogłoski, brzmiałoby to identycznie, bo nikt nic nie rozumiał z tego, co wydobywało się z jego ust. Są niesamowicie straszni. Na berlińskim koncercie strasznie ich wygwizdano.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kacper Ponichtera10 stycznia 2012 18:38

    Czy nie wiesz Marto, że istnieje coś takiego jak gusta? Każdy ma prawo przedstawić swoją wersję i własne odczucia na temat danego zespołu, i jego albumu :) Ok, Tobie nie przypadli do gustu, natomiast ja jestem pełen podziwy dla The Weeknd. Masz prawo nie zgadzać się co do opinii, lecz to jest moja subiektywna ocena.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Są niesamowicie straszni. Na berlinskim koncercie strasznie ich wygwizdano" - to dobrze, że ich wygwizdano. Szkoda, iż The Weeknd to tylko jedna osoba :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. W tym periodzie modne są handclapy...

    OdpowiedzUsuń
  5. "Brak tu melodyjnych i piosenkowych kawałków, jak na poprzednich mixtape`ach., gdyż wokalista i producent chciał stworzyć coś nowego, aby pokazać swoją kreatywność i wszechstronność." - zdanie stulecia

    OdpowiedzUsuń
  6. @marta.marchlewska - co ty pierdolisz?
    1. Zanim cokolwiek napiszesz upewnij się że to prawda
    2. Nie dziwię się że ich wygwizdali skoro spodziewali się The Weeknd a nie The weekend
    3. Jeżeli nadal nie wiesz o co chodzi porównaj:
    http://www.lastfm.pl/event/2014090+The+Kills+at+C-Halle+on+30+November+2011
    z
    http://www.lastfm.pl/music/The+Weeknd
    4. The Weeknd nie konceruje, teraz dopiero zacznie : >

    OdpowiedzUsuń
  7. Zwaliłem linki ale można skopiować

    OdpowiedzUsuń
  8. @toon, spod palców mi to wyjąłeś, choć opis wykonawcy na lascie zdaje się subtelnie wprowadzać w błąd;) besides, the weeknd ma "sold out" ostatnio wszędzie w tempie express ;]

    OdpowiedzUsuń
  9. Ah Ci hejterzy. Czekam na Wasze recenzje, jeżeli jesteście w stanie cokolwiek napisać :)

    OdpowiedzUsuń
  10. FUCK YOU HATERS!

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.