
Teraz Jónsi powraca z soundtrackiem do filmu „We Bought A Zoo” w reżyserii Camerona Crowe`a. Sam film to idealna pozycja na Święta, utrzymany w konwencji komediodramatu. W Stanach Zjednoczonych robi furorę, a na polskie ekrany trafi dopiero w nadchodzącym roku, a dokładniej 3 marca. W filmie występuje plejada oscarowych gwiazd tj Matt Damon czy chociażby Scarlett Johansson, a do nagrania muzycznej oprawy został poproszony właśnie Islandzki Bóg – jak mawiają o Jónsim na Północy.
Na krążku znajduje się kilka jego starych hitów, jak „Boy Lilikoi”, „Go Do”, Sinking Friendships” z solowego Go Do oraz jeden nagrywany pod szyldem Sigur Ros, czyli genialne „Hoppipola”, które chyba jest jedną z najlepszych piosenek, jaką wypuściła na światło dzienne ta grupa. Pozostałe 11 utworów to zupełnie nowe kompozycje stworzone i nagrane specjalnie pod tą amerykańską produkcję filmową. Dalej mamy do czynienia z charakterystycznymi dla Jónsiego brzmieniami - falsetowy głos, przebijający się przez gitarowe partie, grane przy pomocy smyczka wiolonczelowego i zastosowaniu efektu distortion. Większość pozycji na soundtracku to melancholijne, smutne ballady, mające na celu wprowadzenie słuchacza w stan błogiego uśpienia i głębokich refleksji („Aevin Endar”, „Sniresndar” „14 First Day”). Nie znajdziemy żadnych skocznych, melodyjnych i wesołych kawałków, może z wyjątkiem zamykającego album „Gathering Stories”. Pozostałe kompozycje to czysto instrumentalne twory, na które składają się fortepianowe dźwięki w towarzystwie zawsze niezawodnej gitary i jednego z jego ulubionych efektów rewerberacji („Sun”, „Humming”, „Whole Made of Pieces”). Warto też zaznaczyć, że tytułowy numer „We Bought a Zoo” został nominowany przez Akademię Filmową do nagrody Oscara w kategorii najlepszej piosenki filmowej i ma duże szanse aby wygrać.
Poprzednie produkcje Sigur Ros i samego Jónsiego wyniosły artystów na piedestał post-rockowego, eksperymentalnego grania. A tym albumem udowadnia, że długo nie odda nikomu miejsca i na razie może śmiało spoglądać z góry na poczynania jego kolegów po fachu. Po obejrzeniu filmu, który mocno polecam, zastanawiam się czy to faktycznie ta ścieżka dźwiękowa jest nagrana pod film czy jednak na odwrót - ten obraz został stworzony specjalnie, aby dać rozwinąć skrzydła Jonowi Birgissonowi i pozwolić mu odlecieć bardzo daleko.
8,5/10
Kacper Ponichtera
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.