Całkiem niedawno wpadł w moje ręce longplay Wileya Chill Out Zone, wydany w lipcu tego roku. Szkoda, że dopiero teraz, bo jest to idealna ścieżka dźwiękowa lata. Chociaż może będzie to miła odmiana podczas trwającej już na dobre szaro-burej polskiej jesieni.
Jak wiadomo Wiley zawsze balansował na granicy undergroundu i mainstreamu. Raz był to komercyjny ”Wearing my rolex”, innym razem mega energetyczny, w 100% grime’owy ”Numbers In Action”. Jedno się nie zmienia – jego ciągła zabawa słowem i lekkość tekstów, w których na próżno szukać zbyt głębokiego dna. Tym razem już sam tytuł obiecuje nam strefę relaksu. Na chwilę, w ten ciemny, listopadowy wieczór, przeniosłam się na gorącą plażę gdzieś na południu Europy. Jest miło, ciepło i można fajnie się pobujać. „Letniość” tej płyty to zarazem wada jak i zaleta. Wada – gdyż niestety nie pasuje do aury za oknem (ale do niej pasuje chyba jedynie kocyk, gorąca herbata i jazz), zaleta zaś zaleta, bo na pewno przypomnę sobie o tym krążku jak tylko temperatura powietrza wzrośnie powyżej 20 stopni Celsjusza.
Wiley stworzył nowy gatunek muzyczny RnG, czyli Rhythm and Grime. Czasem brzmi to jak RnB z lat 90 – np. ”Seduction” a czasem zbliża się do grime’u i hip-hopu. Konkretny beat i głos Wileya został wzbogacony o melodyjne podkłady i przyjemnie brzmiące kobiece głosy – Meleka, Alexa Goddart, Sinead Harnett, Cherri V. Męskie głosy wspomagające to Ed Sheeran oraz Opium. I tak to, co mogło denerwować na krążku 100% Publishing, tutaj, w letnim klimacie, jest jak najbardziej na miejscu.
Według mnie najlepsze utwory na płycie to ”Seduction”, ”If I Could” – oba wyszły jako single z krążka Chill Out Zone oraz ”Romeo”.
Dodatkowym plusem jest to, że album został wydany w wersji elektronicznej do darmowego ściągnięcia, np. tutaj http://www.tropicalbass.com/2011/07/wiley-chill-out-zone-ep-free-download/
Pozostaje nam nic innego, jak słuchają albumu Chill Out Zone odczarować jesień i zimę i czekać na ciepłe, słoneczne dni.
8/10
Agnieszka Strzemieczna
agnieszka <3
OdpowiedzUsuń