Spectre Folk to ascetyczna muzyka do nocnych spacerów i bezcelowych tramwajowych wycieczek z pętli do pętli.
Był późny wieczór, a ja wracałem zmęczony z próby swojego zespołu. Stałem na pustym przystanku tramwajowym, czekając aż w końcu coś przyjedzie. Ostatnio zrobiło się naprawdę chłodno. Wcześnie robi się ciemno i rzadziej się uśmiechamy. Zacząłem wertować pliki na swoim odtwarzaczu, aż padło na folder o nazwie Spectre Folk. Rzadko tam sięgam. To nie jest muzyka do codziennego użytku.
Spectre Folk to dosyć enigmatyczny zespół, w którym na gitarze gra i śpiewa Pete Nolan (także perkusista noise-rockowego Magic Markers), na perkusji gra zaś Steve Shelley (Sonic Youth). Trudno znaleźć jakieś wyczerpujące informacje o tym zespole, o ich nagraniach nie wspominając. Udało mi się jednak dokopać do ich najnowszego albumu.
The Blackest Medicine Vol. II to cztery poruszające utwory lokujące się w estetyce sypialnianego lo-fi, ambientu, miejscami zdekonstruowanego bluesa, a także momentami kraut-rocka (to przez charakterystyczny, transowy styl gry Shelley'a).
The Blackest Medicine Vol. II to cztery poruszające utwory lokujące się w estetyce sypialnianego lo-fi, ambientu, miejscami zdekonstruowanego bluesa, a także momentami kraut-rocka (to przez charakterystyczny, transowy styl gry Shelley'a).
Wszystkie moje ulubione płyty balansują na cienkiej granicy między optymizmem a pesymizmem. Spectre Folk zręcznie wyczuwa tę krawędź. Pierwsze dwa utwory kojarzyć się mogą ze słońcem prześwitującym przez powieki i słodką, letnią drzemką. Transowy rytm i rozleniwione gitary przywołują skojarzenia z onirycznym wyobrażeniem o kawałkach Neu! Wszystko staje się luźniejsze i rozmazane. Kolejne dwa utwory przynoszą zdecydowaną zmianę nastroju. Teraz to noc i samotność. "Sold Your Eyes to the Moon" to chyba jedna z najsmutniejszych piosenek jakie słyszałem w życiu. Leniwa i smutna sekcja rytmiczna jest tu tłem dla pijacko niedbałej, rozdartej gitary i odrealnionego, nawiedzonego wokalu. Właśnie tak brzmi smutek zawiedzionego, samotnego człowieka.
Posłuchajcie koniecznie, gdy będziecie zupełnie sami. Ostatni utwór to subtelny ambientowy pejzaż, delikatnie kończący ten pełen barw i emocji album.
Posłuchajcie koniecznie, gdy będziecie zupełnie sami. Ostatni utwór to subtelny ambientowy pejzaż, delikatnie kończący ten pełen barw i emocji album.
Urzekać może przede wszystkim intymna i niedbała atmosfera tych nagrań. Ci panowie grają dla siebie samych. Mamy szczęście, że możemy ich posłuchać.
8.5/10
Jakub Lemiszewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.