Debiut był bardzo, bardzo przypominający dokonania dwóch głównych formacji Jacka White’a. Dla mnie, jako anty-fana The White Stripes i The Dead Weather, to była pigułka nie do przełknięcia, prawdziwa ość stająca w gardle.
Mimo to Ting Ting EP dało się słuchać, reprezentowało ponadto jakiś zadowalający poziom. Były utwory irytujące, były też zachęcające, przez co całość dawała nadzieję na lepszej jakości przyszłość.
Drugie mini-wydawnictwo wrocławskiej formacji niewiele różni się od poprzednika. Nadal mamy mocne riffy, wciąż chłopacy nie posprzątali garażu, chociaż już coraz bardziej otwierają drzwi i przesuwają instrumenty w stronę dworu. Nie zmienił się również white’owy, piskliwo-skrzeczący wokal Kamila Kozłowskiego, który naprawdę potrafi porządnie wymęczyć uszy.
Ale zaczyna się fajnie, trochę jak Dead Weather, ale wychodzi całkiem w porządku. Bit wpada w ucho, gitara – czuć, że zabrudzona – z nawet nie lekko zadziornym riffem. I tak jak „Ting Ting” było dobrym „otwieraczem”, tak i „Get Your Guns” niczego, przynajmniej na tej płaszczyźnie wykonania, nie brakuje.
Średnio, pod względem innowacyjności i pomysłowości, prezentuje się znany mi już od jakiegoś czasu „Invisible House”. To po prostu ewidentna inspiracja grupy White’a i VV. To samo tempo perkusji, wyciszenia i mocne akcentowanie. „True Romance” melodyjnie nawet wypada nieźle. Rytmicznie również, ale to, co Kamil Kozłowski robi momentami ze swoim głosem przysparza o gęsią skórkę. I nie jest to „ta” pozytywna gęsia skórka.
Najlepiej wypada „Several Days And Several Nights”. Powód? To chyba jedyny utwór, w którym wokal brzmi najbardziej przystępnie, a przy tym warstwa melodyjna nie budzi skojarzeń z wcześniej wymienionymi zespołami. Mała rzecz, a cieszy.
Najlepiej wypada „Several Days And Several Nights”. Powód? To chyba jedyny utwór, w którym wokal brzmi najbardziej przystępnie, a przy tym warstwa melodyjna nie budzi skojarzeń z wcześniej wymienionymi zespołami. Mała rzecz, a cieszy.
Zdaję sobie sprawę, że fanom White’a DSM jawić się mogą jako polski kontynuator jackowej myśli muzycznej, jednak, mimo niewielkiego progresu – zwłaszcza na tle kompozytorskim – nadal otrzymuję to samo, co na debiutanckiej EP-ce. Wspominałem, że nie lubię The White Stripes?
5.5/10
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.