Debiutancka Epka Jakuba Ambroziaka pod tytułem „No Album" jest publikacją naprawdę wyjątkową. Jest przykładem tego, że i na naszym muzycznym podwórku można tworzyć na prawdę fajny abstract hip-hop.
Nie dość, że stanowi zbiór ciekawych i oryginalnych kawałków, jest ona również (mam taką nadzieję) zwiastunem niezwykle świeżego powiewu w polskiej muzyce elektronicznej oraz zapowiedzią udanej kariery producenckiej dwudziestoparoletniego chłopaka ze Słupska. Niedawno bowiem, ukazała się również jego druga Epka, ale teraz skupimy się przez chwilę na tej pierwszej.
Wydana w kwietniu, dostępna do ściągnięcia za darmo z internetu, płyta No Album składa się z pięciu kawałków, w sumie trwających zaledwie 12 minut i 6 sekund. Co po parokrotnym przesłuchaniu, pozostawia słuchaczowi uczucie niedosytu ale z drugiej strony pozwala na lepsze zapoznanie się i wsłuchanie w każdy z utworów i pogrążenie się w ich wyjątkowym klimacie. Ów nastrój zawdzięczamy połączeniu industrialnych i surowych dźwięków, żywych instrumentów oraz sampli zaczerpniętych z otaczającego nas świata i przeróżnych filmów.
Najmocniejszą stroną płyty są dwa pierwsze kawałki, których ogromną rolę grają linie melodyczne, zawdzięczane samplom żywych instrumentów bądź... po prostu żywym instrumentom. W utworze „Babel” są to instrumenty strunowe, z kolei w „Neutron Altai” jest to flet, który świetnie łączy się z surowymi bitami w tle. Reszta utworów głównie opiera się na połączeniu sampli filmowych z para-dubstepowym i hip-hopowym bitem. Nie są równie oryginalne co dwa pierwsze, ale są tak samo wciągające i dobre. Przypominam, iż jest to pierwsze wydawnictwo Jakuba... to czy muzyk rozwinął swój warsztat techniczny i pomysłowy możemy się przekonać na jego kolejnych, po No Album nagraniach, które z całą pewnością opiszemy na naszej stronie.
(7/10)
Jakuba polubicie... o tu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.