Debiutancki album artysty ukrywającego się pod pseudonimem SBTRKT, jest z nami już od jakiegoś czasu. W tym okresie pozwolił zdobyć on autorowi rzesze fanów, stając się jednym z najpopularniejszych wydawnictw około-dubstepowych ostatnich tygodni.
Pod maską SBTRKTa, kryje się Aaron Jerome, który dał o sobie znać już jakiś czas tenu, między innymi dzięki świetnym remiksom takich tuzów muzyki jak: Gorillaz, Modselektor czy Basement Jaxx czy paru nu-jazzowym Epkom nagranym pod swoim prawdziwym nazwiskiem. Jednak krokiem milowym w karierze tego londyńczyka, była dobrze przyjęta Epka zatytuowana 2020, na której, już jako SBTRKT, Aaron zaprezentował swój nowy pomysł na muzykę, stanowiący połączenie łagodnych funkowo-dubstepowych basów z 2stepowymi rytmami oraz soulowym wokalem. Prawdziwy wybuch popularności na muzykę Brytyjczyka nastąpił po wydaniu jego debiutanckiego długogrającego krążka, któremu towarzyszył pierwszy, fantastyczny singiel pod tytułem „Wildfire”.
Longplay, nazywa się po prostu SBTRKT i jest zbiorem pełnych basu, dobrych i łatwych w odbiorze kawałków, które jednak niestety, są zlepkiem tego z czym mieliśmy do czynienia od początku istnienia tego typu muzyki. Może to zabrzmiało dość negatywnie, ale prawdą jest, że SBTRKT swoją płytą nie zrewolucjonizował muzyki elektronicznej a raczej wybrał to co najlepsze i stworzył z tego całkiem miły album. Znajdziemy na nim post-dubstepowe klimaty do złudzenia przypominające twórczość Jamesa Blake'a, łącznie z głosem samego Aarona Jerome'a, które ów muzyk zgrabnie połączył z delikatnie szybszym i żywszym rytmem oraz 2stepowo-garage'owymi klimatami rodem z lat 90, wspomaganych soulowym, bujającym rytmem. Poza kawałkiem „Wildfire”, na uwagę zdecydowanie zasługują wrażliwy „Trials Of The Past”, surowy „Ready Set Loop”, uk-funkowy „Right Things To Do” czy zaskakujący, lekki i przyjemny „Pharaos”.
Osobiście, album całkiem mi się podoba, jednak nie zasługuje on na bardzo dobre oceny. Chyba, że bralibyśmy pod uwagę jedynie zdolność artysty do idealnego wpasowania się w obecnie panującą modę na łączenie dubstepowych rytmów z uduchowionymi wokalami. Wtedy SBTRKT dostałby, bez wątpienia 10 na 10. Jednak z całą pewnością nie napisałbym, iż londyńczyk jest „przehajpowany”. Dobrze, że taka muzyka jest coraz popularniejsza, bo dzięki takim artystom jak SBTRKT, Jamie Woon czy James Blake, młodzież może poznawać coraz lepszą muzykę drążąc coraz głębiej i głębiej w poszukiwaniu podobnych, lecz mniej popularnych artystów. Gorzej jeśli zatrzymują się np. na Blake'u piejąc z zachwytu nad jego głosem, nie sprawdzając co kryje się dalej.
(6,5/10)
wojtek irzyk
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.