niedziela, 17 lipca 2011

Warszafski Deszcz - PraWFDepowiedziawszy (2011, Wielkie Joł)


Powrót Warszafskiego Deszczu sprzed dwóch lat był chyba najlepszą rzeczą, za jaką mogli się zabrać Numer Raz i Tede. Teraz, za sprawą PraWFDepowiedziawszy, raperzy udowadniają, że chociaż na solówkach mogą zdarzać im się mniej bądź bardziej bolesne wpadki, pod szyldem WFD zawsze rozstawiają konkurencję po kątach.


To będzie dobry rok dla rodzimych rapsów. Jeśli chodzi o ekstraklasę mocno zaatakował Mes i, PraWFDepowiedziawszy, nie spodziewałem się, że usłyszę coś w połowie tak dobrego, a jeśli już to bardziej liczyłbym na Łonę, niż Tedego z Numerem. No i spotkała mnie wyborna niespodzianka mimo że duet przyciąga uwagę, czymś kompletnie innym, niż stylistyczny rozrzut Kandydatów Na Szaleńców - powrotem do własnych korzeni, zarówno tych lirycznych, jak i muzycznym. 

„Numer Raz i Tede, rapu pierdolony talk show – muzyka, życie”, tufutufu, „pogoń za forsą” - album zaczyna się jeszcze mocniejszym akcentem, niż Powrócifszy. Co ważniejsze, mimo dominacji Tedego pod względem producenckim (aż 9 z 13 numerów wyszło spod jego paluchów), całość jest bardziej zróżnicowana, energetyczna, zwyczajnie lepsza niż poprzedni krążek. Dobre pojęcie o tym, co możemy znaleźć na albumie, dawały udostępnione wcześniej „Gdzie Tamte Dziewczyny?” i utwór tytułowy – no i przez prawie 56 minut bujamy się pomiędzy kawałkami lżejszymi, z tekstami głównie o charakterze wspominkowym, a trochę moralizatorskim (ale całe szczęście, w granicach rozsądku) rapem na odpowiednio mroczniejszych bitach. „Ja mieszkam ze starymi, ty mieszkasz z matką / jedyny klub gdzie wchodzimy jest schodową klatką” - czyli mamy powrót do wizerunku Tedego, zanim mógł pozwolić sobie na samochód w klipie..., może jakieś okolice Nastukafszy, z tym że Nastukafszy oglądanego z perspektywy refleksyjnego gościa, który, jeśli nawija o kontaktach z heroinistami (jak w poruszającym „Nie bądź tak sobą”), to raczej w czasie przeszłym , niż tak jak kiedyś w „Aluminium”. 
Numer Raz był zawsze spoko i w tej materii raczej niewiele ma szansę się zmienić. 

Więc mamy weteranów w wybornej formie. Może mało innowacyjnych, ale najbardziej naładowanych energią od dawna.

8.5/10

Mateusz Romanoski

5 komentarzy:

  1. Pisanie recki, tylko po to żeby wkleił ją profil WFD - to chyba trochę żenia, nie?

    Co wnosi ta recenzja nowego?
    Chyba gryzie Wam się trochę to z profilem...
    Chuja ręką oszukasz, ale nie nas....

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, czekałem na jakiś hejterski komentarz.
    Recenzja jeśli oddaje to co myślę o jakimkolwiek materiale nie ma obowiązku wnosić czegokolwiek nowego. Jeśli ktoś czytający "fyh", a nie czytający każdej recenzji wfd dzięki temu posłucha fajnej płyty to chyba wszystko ok. Z profilem raczej nic się nie gryzie, bo pisałem wcześniej reckę Parias. A nie prosiliśmy WFD o wklejenie recki na ich profil.

    OdpowiedzUsuń
  3. ach te teorie spiskowe. a nie prościej przyjąć że autor tekstu może słuchać HH (który nie jest zakazanym gatunkiem na blogu z tego co zauważyłam) i chciał się podzielić swoimi przemyśleniami z innymi? ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Płyta zajebista, recenzja też spoko.
    Moim skromnym zdaniem (z którym zapewne wielu się zgodzi) najlepszy track na albumie to "Zrobiliśmy coś ważnego".

    OdpowiedzUsuń

Zostaw wiadomość.