Utalentowana i piękna – tak jednym zdaniem można określić Annę Calvi, tegoroczną gwiazdę OFF Festivalu. Czego chcieć więcej?
Pół Włoszka, pół Brytyjka w tym roku debiutowała swoim self-titled krążkiem, który już zajmuje wysokie miejsca w półrocznych podsumowaniach tego, co zostało wydane w 2011. Nic w tym dziwnego, bo Calvi na swojej płycie łączy mistycyzm z mrokiem, radość ze smutkiem, chaos ze spokojem. Brzmi nieźle, prawda? A to tylko słowa, którymi próbuje opisać się twórczość młodej i zdolnej piosenkarki. Utwory urodzonej w Londynie artystki wypełnione są po same brzegi uczuciami. I nieważne czy są to pozytywne, czy negatywne myśli, bo Anna wymusza na słuchaczach czynny odbiór. Debiut płyta nie jest łatwym materiałem, należy do niej wracać kilkukrotnie, aby pojąć jej piękno. Tak, to wymagający album.
Ale Anna Calvi również jest ambitną osobą. Od młodzieńczych lat uczyła grać się na kilku instrumentach, nauki śpiewu zaczęła brać dopiero później. Sama, jak przyznaje, przez długi czas nie była zadowolona ze swojego wokalu. Ćwiczyła w piwnicy.
Poznało się na niej Domino, które podpisało z nią kontrakt już po pierwszych występach młodej Angielki. Dużo dał także youtube, na którym Anna Calvi umieszczała swoje filmiki z coverami piosenek takich artystów jak Leonard Cohen czy David Bowie.
Cieszymy się na wizytę młodej piosenkarki w Polsce. Sprawdziły się nasze prywatne przypuszczenia (które również uwzględniliśmy w recenzji płyty), że wystąpi na którymś z letnich festiwali. Anna jest niewątpliwie jednym z najbardziej utalentowanych artystów, którzy brali udział w popularnym konkursie BBC Sound Of 2011.
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.