Kiedy usłyszałem, że powraca – płakałem. Z radości. Cały Boży dzień, całą, długą noc. Bo wiedziałem, że najnowszy krążek będzie niesamowity. Że złamie wszelkie konwenanse, że wykreuje nową drogę w świecie muzyki. Będzie po prostu zajebisty najlepszy. Jest powrót stulecia. Jest płyta roku!
Od zawsze byłem wielkim fanem jej talentu. To rock and rollowe zacięcie, mocne, punkowe riffy gitarowe, ambitne teksty poruszające tematykę bólu świata przeplatane ironicznym poczuciem humoru. Na każdej kolejnej płycie dodawała najnowsze rozwiązania elektroniczne. Ba, ona je sama tworzyła. Obdarzona niesamowitym głosem, cudownym ciałem i ogromnym talentem. Tak, Famme Fatale jest najlepszą płytą, jeśli skumulujemy to, co zostało wydane w 2010 roku i przez ostatnie trzy miesiące.
Nie wierzycie? Sprawdźcie sami. Wszystkie listy muzyczne w Europie i Stanach zamieszczają wysoko jej dwa najnowsze single - "Hold It Against Me" oraz "Till The World Ends". Pierwszy wymieniony i tak jest majstersztykiem samym w sobie. Początek utworu to solidna dawka house-popu i vocal trance’u. Środek to pokaz songwriterskich umiejętności Britney. Końcówka? Widać, że panna Spears nie próżnowała i uważnie śledziła rynek w ostatnim czasie. Benga nie zrobiłby tak dobrego dubstepu.
He, He, He (w wykonaniu Jacka Gmocha)
OdpowiedzUsuń