Między debiutem a najnowszym wydawnictwem słychać różnicę. Może nie od pierwszego utworu, bo "Friend Now" oparty jest na tych samych motywach, co kawałki na Cotton Touch – mamy tutaj smętne szeptanie przeradzające się w harmonijny śpiew, powolne rozkręcanie utworu od spokojnej, aż do iście chaotycznych bitów perkusyjnych, zabawę nasileniem dźwięku (cicho-głośno-cicho) oraz jednoczesną grą na wszystkich instrumentach. I właśnie tego szybszego tempa, tej energii na Waterworks jest znacznie więcej. I coś jeszcze – wszystkie numery nagrano z rozmachem, wzbogacono – i to znacznie – aranżacje.
Druga płyta Kyst urzeka. Nie jest to już tylko spokojne „smęcenie”. Chłopacy odkryli się na inne gatunki muzyczne. Więcej tu dynamizmu i radości. Co nie oznacza jednak totalnego odejścia od melancholijnych klimatów, którymi urzekali nas na Cotton Touch. Water sprowadza do zadumy, wyciszenia. "Seasons/All Is Different" przenosi słuchacza wprost do norweskich fiordów. Ożywienie wprowadza "A Postcard", w którym dużą rolę odgrywa trąbka i nachodząca na nią szaleńcza perkusja. Oczywiście zespół nie byłby sobą, gdyby po tym chaotycznym momencie nie nastało wyciszenie, a z nim przecież Kyst radzi sobie najlepiej. Spokojne ‘plumkanie’, kojący nerwy śpiew. To znak rozpoznawczy sopockiej grupy.
Nic jednak nie przebije zamykającego krążek "The Glowing Sea". Stopniowo wzrastające napięcie za sprawą gitary i perkusji, która z lecącymi sekundami nabiera niesamowitego tempa, a w specjalnej solówce przywołuje w pamięci tę znaną z kawałków HEALTH i nagle…urywa. Płyta się kończy, a ja włączam ją ponownie. I tak w kółko.
8/10
Piotr
Nie chcę żyć w kraju, w którym o cotton touch ktoś mówi, że to muzyka, którą są w stanie zrozumieć tylko członkowie zespołu
OdpowiedzUsuń@niesporczaki
OdpowiedzUsuńTo się wyprowadź.
A z nową płytką Kyst chętnie się zapoznam - poprzednia była całkiem udana. Cieszy, że teraz dodali do swojej gry trochę więcej energii, bo tego w kilku momentach na poprzednim albumie brakowało.
"na żadną inną chyba płytę nie wylano większej krytyki w ubiegłym roku."
OdpowiedzUsuńja odniosłem wrażenie, że był to raczej jeden z największych over-hypów jeśli chodzi o naszą alternatywę od niepamiętnych czasów.
Znam większe przehajpowane polskie albumy. Poczytaj teksty, zobacz jaka krytyka na tę płytę spłynęła. Z Coldair i Persephone było zresztą podobnie.
OdpowiedzUsuń