Czego oczekiwałem po The Vaccines? Szczerze mówiąc, po pierwszych promocyjnych singlach oczekiwałem płyty, która co prawda, nie powali mnie na kolana swoją innowacyjnością i świeżością, ale sprawi, że chętnie pokołysze się przy porządnej, niezbyt skomplikowanej gitarowej muzyce.
Na specjalną uwagę zasługuje bardzo melodyjny i głęboki głos wokalisty Justina Younga, któremu można jedynie zarzucić to, że jest podobny do tego, którym posługuje się Paul Banks z Interpolu… ale to tak jakby krytykować jakąś dziewczynę, że wygląda jak Jessica Alba (pomimo przeciętności ostatniego albumu nowojorczyków). Jednak tu podobieństwo do tej kapeli się kończy, ponieważ The Vaccines grają dużo żywsza muzykę, bogatą w szybkie riffy gitarowe i rytmiczną, skoczną perkusję. To w połączeniu z niskim wokalem, szczyptą klasycznego rock'n rolla i odrobiną charakteru wielkich The Ramones stanowi bardzo, bardzo fajną i klimatyczną mieszankę. Albumu się słucha lekko i przyjemnie, gdy zetknąłem się z nim po raz pierwszy nawet nie zauważyłem kiedy przeleciałem przez wszystkie piosenki. Są one krótkie, dzięki temu się nie nudzą, a parę z nich naprawdę wpada w ucho. Na uwagę, zasługują takie utwory jak: singlowy Post Break-up Sex, If You Wanna, A Lack Of Understanding, Wolf Pack czy We Suit.
Na pewno The Vaccines odniosą duży sukces w tym roku, więc nie muszę im tego życzyć. W szczególności, że mają duże wsparcie medialne w tym potężnego BBC i Columbii. Niemniej jednak, już niedługo będzie można ich postawić na równi z takimi gwiazdami jak Arctic Monkeys, Interpol czy White Lies… a na pewno chętniej bym zobaczył The Vaccines na żywo biorąc pod uwagę, że produkcje starszych kolegów są coraz mniej ciekawe… na może poza ostatnią płyta White Lies (tak! mi w się podoba).
(7/10)
wojtek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.