poniedziałek, 14 marca 2011

‎†‡† (Ritualz) - Ghetto Ass Witch (2011) ‎

„– Czego się boisz najbardziej? – szepcze głos. – Zamknij oczy i wyobraź sobie najczarniejszy strach. Widzisz? Czujesz? Najgorszą udrękę dostępną wyobraźni?
– Tak – mówię po dłuższym milczeniu.
– Dobrze. A teraz wyobraź sobie coś gorszego, znacznie, znacznie gorszego..”

Tak, †‡† nagrał nową płytę.



Wyżej zamieszczony cytat pochodzi z książki Harlana Cobena ‘Najczarniejszy Strach’ – na marginesie polecam.

Ale idąc do najnowszego krążka Rrritualzzz, to tekst ten idealnie odwzorowuje napięcie, jakie znajduje się na Ghetto Ass Witch. 

Fanom witch house’u chyba nie trzeba przedstawiać tego projektu. Wiadomo, nazwę można czytać dwojako (jak u większości artystów tego nurtu): albo jako rrritualzzz, albo ‘krzyż katolicki, krzyż prawosławny, krzyż katolicki – tak gwoli wstępu, bo jeśli skupimy się na płycie…

Pochodzący z Meksyku artysta w ostatnich dniach lutego (dokładnie 27. lutego) wydał swój drugi już album. Jaki jest? Na pewno droższy o dolara, ale także i dłuższy - o jeden track. Emocje, albo lepiej: uczucie grozy, nadal jednak na wysokim poziomie.  †‡† nadal serwuje nam tajemnicze, mroczne, bardzo szorstkie i industrialne dźwięki wypełnione aż po brzegi rażącymi syntezatorami.

Czyste zło.

Bo inaczej tego nazwać nie można. Budzisz się, za oknem mrok, słyszysz otwierający krążek kawałek "Ritualz" i już nie zasypiasz. Nie tej nocy. Jeśli chodzi o witch house, to dobrze. Cel został spełniony.

Drugi na liście, "Baba Vanga" (co oni mają do tej biednej, ślepej wróżbitki?), podtrzymuje twój stan podenerwowania. Szybki beat, mocne synthy i końcówka utworu – zwolnione tempo, stłumiony hałas. Strach, niepewność…

Z numerów godnych polecenia (czytaj: strasznych albo podchodzących pod zgrozowate) warto wymienić jeszcze zamykający album "Star Magick", chociaż tutaj wysokie partie syntezatorów niekiedy podchodzą pod Tiesto. W momencie ‘wbitki’ beatu wszystko jednak wraca do normy, a męski, stłumiony głos powoduje mrowienie na skórze.

Fajne jeszcze jest "Bodie". Ale to warto samemu odsłuchać.

Najsłabszym momentem płyty jest niestety tytułowy Ghetto Ass Witch, w którym niepotrzebne, lekko rapujące wokale dają efekt skojarzeniowy z Die Antwoord (pamięta ktoś jeszcze?).

Porównując pierwszy krążek z najnowszym wydawnictwem, da się zauważyć kilka różnic. Untilted CDs było albumem przestronnym, dźwięki jakie serwowało nam †‡† dawały poczucie otwartości. Nowy krążek jest tworem jakby zamkniętym, bardziej mrocznym. Mniej tutaj szerokich partii dźwiękowych, więcej zaś takich klaustrofobicznych. Nie można tego zaliczyć jednak do minusów.

Dla tych, co się lubią bać, Ghetto Ass Witch jest pozycją obowiązkową. Szczególnie do słuchania po zmroku. Strachliwym nie polecam.

7.5/10

Piotr

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.