poniedziałek, 28 lutego 2011

Toro y Moi - Underneath the Pine (2011, Carpark)


Chazwick namieszał w ubiegłym roku swoim debiut albumem. Causers of This zajmowało wysokie miejsca we wszystkich praktycznie podsumowaniach. U nas było trochę inaczej, bo hejterzy, bo walczymy z hajpem. A ten na młodego Amerykanina był ogromny. Gdzie nie spojrzałeś – Toro y Moi. Otwierasz szafkę z butami, tam Bundick. Przed ciągłą reklamą i twórczością pochodzącego z Columbii muzyka ratować mogła tylko VIVA lub polskie MTV. A tych kanałów (no, może poza Nextem i Szałem Ciał) unikam.  Rok 2011 zapowiada podobną perspektywę. Już pod koniec 2010 Toro y Moi wypuścił przebojowy i taneczny Still Sound, teraz wyszedł jego drugi już album – Underneath the Pine.



Okay, nie podważam umiejętności Chazwicka, podobał mi się jego debiut. W podsumowaniu płytowym zająłby miejsce pewnie czwarte (przy złych wiatrach piąte), natomiast wyróżniłem go w rankingu ‘przehajpy roku’. Był co prawda na ostatniej, dziesiątej pozycji, co niewiele znaczyło przy innych wykonawcach, ale jednak był. Jemu po prostu należały się te wysokie miejsca, bo Causers of This było płytą bardzo, ale to bardzo dobrą. Czy tak jest z najnowszym LP?

Poniekąd. Płyta cieszy, jest przyjemna. Znowu chillwave, na który u nas jest ostatnio spory boom. Tak na chillwave, jak na jego przeróżne odmiany – lo-fi czy witch house (a tego na FYH! jest sporo). Nie każdy może lubić takie spokojne granie. Niektórzy wybiorą Toro, inni pójdą w czerwcu na Iron Maiden (ja nie!). Ale wracając do najnowszego dzieła Chazwicka, to płyta zawiera jedenaście utworów. Włączając play nie można, przynajmniej przy pierwszych dwóch-trzech odsłuchach, zajmować się rzeczami jakoś bardzo absorbującymi. Należy się maksymalnie skupić. Robisz notatki na zajęcia? Przerwij. Grasz w Football Managera? Zapisz i wyłącz. Próbujesz oglądać (bez głosu) naszą rodzimą Ekstraklasę, a konkretnie mecz Cracovia – Polonia Bytom? Daruj sobie, Podstawek i tak nie trafi z dwóch metrów na bramkę, a Saidi Ntibazonkiza pewnie znowu ma Ramadan, przez który nie pokaże swoich wysokich (jak uważają eksperci) umiejętności. Zakończ te wszystkie czynności i wczuj się w dźwięki płynące z głośników. Bo najnowsza twórczość tego właśnie wymaga. 

Gdy już oporządzisz wszystko dookoła i puścisz Underneath the Pine, usiądź wygodnie, połóż się, daj się ponieść tym spokojnym melodiom, brzmieniom Amerykanina. Przyjemne, prawda? Ale czy nie za przyjemne? Czy piosenki zawarte na najnowszym LP nie są zbyt błogie? Szkoda, że Chazwick nie wydał tej płyty późną wiosną/wczesnym latem, kiedy siedząc na pomoście na Mazurach, tudzież na leżaku na łące nie możemy odpoczywać przy dźwiękach płynących z UtP. Efekt, przynajmniej dla mnie, byłby o niebo lepszy.

Tak wychylając jakąkolwiek piosenkę z tej płyty, należałoby wymienić przede wszystkim promujący jeszcze w ubiegłym roku Still Sound. To kawałek energiczny, nadający się na indie parkiety. Czy album się sam obroni przed każdą krytyką? Czy jest lepszy niż Causers of This? Wiele osób uważa, że tak. Dla mnie są na równi, dlatego do dzienniczka wpada ....

8

 Piotr

1 komentarz:

Zostaw wiadomość.