W 2008 roku ukazał się pierwszy album drum’n basowego duetu, który tworzą Saul Milton i Will Kennard. Nosił on tytuł More Than A Lot i do dziś jest jednym z moich ulubionych albumów… w ogóle, którego słucham z wielka przyjemnością do dziś. Zawierał on mieszankę wszystkiego co było najlepsze w muzyce dnb i dubstep w tym czasie. Drugi krążek CH&S jest pod tym względem bardzo podobny.
Znajdziemy na nim, zarówno „old schoolowe” jungle’owe bity jak i brudny dubstep. Ponad to, Saul i Will zaprosili do produkcji albumu, takie gwiazdy współczesnej muzyki jak: Plan B, Ceelo Green, Dizzee Rascal, Sub Focus, White Lies czy Tinie Tempah.
Wydawałoby się, że dzięki takiej mieszance otrzymamy produkt iście wybuchowy, jednak nie do końca się to sprawdziło. No More Idols miejscami jest po prostu nudna. Takie kawałki jak: Let You Go (na wokalu Liam Bailey), Embrane (razem z wokalistą White Lies) czy Midnight Caller (z Clare Maguire) można spokojnie sobie darować. W przypadku tego pierwszego, bardzo porządny jest wstęp... ale kiedy następuję „break down” to uśmiech znika z twarzy gdy słyszymy jakiś dziwny houseowy bit. Dwa ostatnie są po prostu spokojniejsze niż pozostałe produkcje, co z drugiej strony może być dobrym zabiegiem jeśli ktoś nie lubi cały czas muzyki z „pierdolnięciem” ;). Jeśli chodzi o resztę utworów, to stanowią one pełne energii, imprezowe bangery, których z przyjemnością słucham również w domu czy w autobusie. Drumowym kopnięciem rozwalą Was: No Problem, Fool Your Self (Plan B) czy Hocus Pocus. natomiast dubstepowo zabawią: świetne Heavy, Hypest Hype i Flashing Lighs. Na koniec płyty czeka Was deser (...nie, nie ten Deser) w postaci bardzo znanego End Credits z Planem B na wokalu. Pomijając to, iż Chase and Status maja bardzo dobry PR i są bardzo popularni, płyta No More Idols zasługuje na dobra ocenę. Odbiór albumu jest w Europie jest różny, np. NME dało jej 1 na 10 (lamusy!), jednak rezta recenzji jest raczej pozytywna, i taka jest też moja :)
Wydawałoby się, że dzięki takiej mieszance otrzymamy produkt iście wybuchowy, jednak nie do końca się to sprawdziło. No More Idols miejscami jest po prostu nudna. Takie kawałki jak: Let You Go (na wokalu Liam Bailey), Embrane (razem z wokalistą White Lies) czy Midnight Caller (z Clare Maguire) można spokojnie sobie darować. W przypadku tego pierwszego, bardzo porządny jest wstęp... ale kiedy następuję „break down” to uśmiech znika z twarzy gdy słyszymy jakiś dziwny houseowy bit. Dwa ostatnie są po prostu spokojniejsze niż pozostałe produkcje, co z drugiej strony może być dobrym zabiegiem jeśli ktoś nie lubi cały czas muzyki z „pierdolnięciem” ;). Jeśli chodzi o resztę utworów, to stanowią one pełne energii, imprezowe bangery, których z przyjemnością słucham również w domu czy w autobusie. Drumowym kopnięciem rozwalą Was: No Problem, Fool Your Self (Plan B) czy Hocus Pocus. natomiast dubstepowo zabawią: świetne Heavy, Hypest Hype i Flashing Lighs. Na koniec płyty czeka Was deser (...nie, nie ten Deser) w postaci bardzo znanego End Credits z Planem B na wokalu. Pomijając to, iż Chase and Status maja bardzo dobry PR i są bardzo popularni, płyta No More Idols zasługuje na dobra ocenę. Odbiór albumu jest w Europie jest różny, np. NME dało jej 1 na 10 (lamusy!), jednak rezta recenzji jest raczej pozytywna, i taka jest też moja :)
(4/6)
wojtek irzyk
Reszta Fuck You Hipsters (deser. Tak, ten Deser) nie podpisuje sie pod tak wysoką oceną ;)
OdpowiedzUsuńkawałek z Maverickiem Sabre jest fajny. tyle obecnie pamiętam, po połowicznym przesłuchaniu.
Piotr
idź się schowaj ;) a Blake zasługuje na to 3,5 bez względu na hype i pr
OdpowiedzUsuńwojtek!
a ja sie zgadzam z Wojtkiem co do oceny Chase ze Statusem ;) Hocus Pocus jest jak dla mnie najlepszym kawałkiem na płycie.
OdpowiedzUsuńA Deser zwany także Piotrkiem sie nie znasz na drumach :P Idz potańczyc Indie :P