piątek, 19 sierpnia 2016

FESTIWALOWA ODPYTKA: Łukasz Strzelczyk, Przemiany Live!


W pierwszy weekend września w Warszawie odbędzie się kolejna edycja festiwalu Przemiany. Tradycją już jest, że organizatorzy szykują także muzyczną odsłonę wydarzenia. O Przemianach Live! opowiada kurator całego przedsięwzięcia, Łukasz Strzelczyk. Nasza szybka, nawet bardzo szybka festiwalowa odpytka i założyciel Stowarzyszenia Inicjatyw Twórczych Trzecia Fala w akcji. 


Którą edycję festiwalu w tym roku organizujesz?

Z festiwalem Przemiany związany jestem od 2011 roku. Jego muzyczną częścią opiekuję się od trzech lat. To nie tylko Przemiany Live! (pierwsza edycja nosiła nazwę Na Fali dźwięku), ale także inne projekty muzyczne w ramach całego festiwalu: sety didżejskie, instalacje, silent sety etc. 

Ilu artystów będzie liczyć finalnie line-up tegorocznej edycji?

Zazwyczaj jest to 5-6 artystów, którzy występują podczas jednego wieczoru. W tym roku będzie ich szóstka, pasowało mi to do koncepcji festiwalu, o której więcej poniżej.

Kto przyjeżdża na Twój festiwal?

Na kolejną edycję festiwalu udało mi się zaprosić: Kangding Raya, Objekt, Electric Indigo, Moa Pillar, Motoblok i Widt. 

Czym się kierujesz, dobierając artystów do line-upu?

Jakkolwiek banalnie to zabrzmi, wybieram artystów, których sam lubię. Oczywiście pewnie zawsze jest i nitka koniunkturalizmu, bo przecież festiwal jest dla ludzi i to oni są ostatecznym sędzią i odbiorcą, ale moje preferencje to zdecydowanie najważniejsze kryterium. Zawodowo poruszam się po różnych polach muzyki, nie tylko elektronicznej, ale tej akurat brakowało mi na mapie warszawskich festiwali. Jak dla mnie, dodatkowym atutem jest też jego specyfika, czyli plenerowy charakter w samym centrum Warszawy, tuż nad Wisłą. To idealne miejsce do obcowania z taką muzyką.

Tegoroczny line up można rozpatrywać pod wieloma aspektami. Przyświeca mi myśl, by powracać do artystów sprzed lat, weryfikować ich obecną twórczość, często okazuje się, że jest ona nadzwyczaj świeża i aktualna. Stąd obecność Electric Indigo (a kiedyś Gudrun Gut czy Jana Jelinka). Z drugiej strony są to headlinerzy na nasze możliwości budżetowe, w tym roku Kangding Ray (świetna ostatnia płyta), i eklektyczny Objekt. Można też zaobserwować fascynację Wschodem, która wynika z moich podróży, w ten sposób poznałem chociażby zeszłoroczny Sport’n’Music czy Motoblok, który wystąpi w tym roku. Kluczy interpretacyjnych jest na szczęście kilka. 

Największe urwanie głowy związane z organizacją festiwalu?

Chyba nie będę oryginalny, ale to tzw. papierologia, biurokracja, z jaką trzeba się zderzyć, umowy, certyfikaty, różne opodatkowania, czego jest szczególnie dużo przy zapraszaniu zagranicznych artystów. Oczywiście też kwestie finansowe i wynikające z nich ograniczenia... Mam ten komfort, że organizuję swój festiwal w dużej instytucji, mam więc dużo wsparcia logistyczno-organizacyjnego, które ściąga ze mnie sporo niepotrzebnych problemów. 

Największa radość związana z organizacją festiwalu?

Początek, wszystko dopięte na ostatni guzik (oby), zaczyna grać pierwszy artysta – to pierwszy moment umiarkowanego odprężenia, że się udało, że wszystko działa jak trzeba. Ale tak naprawdę do demontaży jest nerwówka, bo sprzęt, bo toalety, bo ochrona, bo cokolwiek. Na końcu pozostaje mega satysfakcja i myślenie o kolejnej edycji. 

Duży sponsor w nazwie festiwalu: tak czy nie?

Nie dane mi było stanąć przed taką decyzją, ale chyba wszystko zależy od sponsora, kontekstu etc. Skoro festiwale i tak są finansowane przede wszystkim ze środków zewnętrznych (Przemiany z budżetu CNK), w uzasadnionych przypadkach, czemu nie? Pytanie tylko, na ile ma to potencjalny wpływ na późniejsze wyboru, kompromisy itp.

Najtrudniejsze negocjacje miałeś z...

Z Thomasem Brinkmannem, nota bene w tym roku. W efekcie tych długotrwałych negocjacji, artysty nie ma w naszym line-upie… 5 bitych miesięcy wymiany mejli, rozmów itd., koniec końców nie doszliśmy do porozumienia.

Najdziwniejsze widzimisię artysty w riderze?

Podczas Przemian wydaje mi się, że są w miarę standardowe, jakiś określony i ulubiony alkohol w garderobie, nic nadzwyczajnego….raz zdarzył mi się nietypowy, choć bardzo fajny zapis o konieczności współwystępowania na scenie z artystkami – w line-upie musiała być chociaż jedna kobieta – to na szczęście i tak zawsze spełniamy, ale fajnie że ktoś jeszcze o tym myśli. 

Kiedyś, w ramach innego festiwalu, na którym pracowałem, był to np. wymóg ściśle określonego koloru ręczników, opisany skrupulatnie w riderze, co z perspektywy czasu już też mnie nie zaskakuje. Innym razem, jednemu słynnemu muzykowi free-jazzowemu musiałem załatwić palenie tuż przed koncertem – nie pamiętam tylko, czy było to wpisane w wymagania (śmiech).

Polscy artyści jako zapchajdziury czy gwiazdy głównych scen?

W żadnym wypadku! Od ładnych paru lat zajmuję się promocją polskich artystów, zarówno współczesnych, jak i tych z lat 60-i-70-tych. Nie wyobrażam sobie, by z jakichś dziwnych powodów, czy też wrodzonych kompleksów, miałbym gorzej traktować artystów lokalnych. Tym bardziej, że ci są coraz bardziej dostrzegani na mitycznym zachodzie. Tak więc co roku przynajmniej jeden artysta reprezentuje barwy polskie. 

Było to zarówno uznane i zasłużone postaci, jak Jacek Sienkiewicz czy Wojciech Kucharczyk, jak i wschodzące gwiazdy: The Phantom, We will fail. 

Co więcej, zależy mi też na tym, by wpływać niejako na parytet płci na scenie festiwalu, dlatego podczas każdej edycji występuje przynajmniej jedna kobieta (Gudrun Gut, wspomniana We Will Fail, w tym aż 3, Electric Indigo i Widt). 

Na co absolutnie nie można sobie pozwolić, organizując festiwal?

Zależy w stosunku do kogo, odbiorców, artystów i ich agencji, mediów etc. Widzowie lubią odkrywać jakąś myśl przewodnią, pomysł realizowany przez lata, nazwijmy to spójnością festiwalu i jego poszczególnych edycji. Eksperymentowanie tak, ale w ramach jakiejś wizji. Chaotyczne, nieprzemyślane ruchy nie służą budowaniu długotrwałych relacji. 

Czy festiwal musi równać się pole namiotowe?

Nasz przykład pokazuje, że nie. (śmiech) Znowu, wszystko zależy od charakteru wydarzenia. Plener, ciekawa destynacja sprzyja wakacyjnym formom obcowania z muzyką. Festiwal miejski, a takim są Przemiany, nawet gdyby chciał, nie ma możliwości zapewnienia noclegów itp. Wychodzę z założenia, że każdemu według potrzeb, jedni wolą namioty, inni pokoje w hotelu. Jeśli można zapewnić wszystkie opcje, nie widzę problemu. 

Jaki jest udział mediów w działalności festiwalu?

Był i będzie niebagatelny. Nie można polegać wyłącznie na promocji i informacji via facebook, choć bez niego też nie wyobrażam sobie działań promocyjnych. Oczywiście można utyskiwać nad upadkiem mediów szerokozasięgowych, małej liczbie mediów branżowych etc., ale bez ich wsparcia można organizować jedynie niszowe, wsobne imprezy. Marketing szeptany pomaga na jakimś etapie, ale jeśli organizujesz wydarzenie dla 1000 osób, musisz dotrzeć do zainteresowanych odbiorców. Realia się zmieniły i nie ma co tego roztrząsać, tylko współpracować, bo koniec końców chodzi nam o to samo. 

Festiwal zimą - da się czy się nie da?

Skoro da się jesienią, a pokazują to doświadczenia kilkudziesięciu festiwali, da się i zimą. Pora roku jest tak naprawdę drugorzędna. Ona determinuje kształt festiwalu, ale nie jego sensowność. Letnie festiwale nie zawsze i nie wszędzie są sytuacją modelową. Zależy sporo od tego, czy jest to wydarzanie miejskie czy głusza, rozpoznawalność marki, etc. Ale zdecydowanie się da i nie można sugerować się wyłącznie kalendarzem. 

Jak zachęcisz czytelników do udziału w tegorocznej edycji festu?

Siłą Przemian Live! jest różnorodność, która jednak nie oznacza chaotyczności. To różne oblicza współczesnej muzyki elektronicznej. Warto przybyć z co najmniej kilku powodów: w ramach festiwalu odbędzie się pierwszy w Polsce koncert Moa Pillar, dawno niewidziana Electric Indigo, doceniane na świecie Widt (np. przez Quietusa), szalony rozkręcacz imprez Motoblok, no i oczywiście z powodu Kangdinga czy Objekta, ale to już marki same w sobie. Dlatego czas jesiennych festiwal dobrze jest zacząć od Przemian Live!

Przemiany Live! odbędą się 2 września w Centrum Nauki Kopernik. Wejście na to wydarzenie jest darmowe, trzeba się zarejestrować (więcej informacji tutaj) lub czekać na nasze rozdawnictwo wejściówek. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.