czwartek, 31 grudnia 2015

ZALEGŁOŚCI RECENZENCKIE #4


Ostatnia transza recenzji albumów z 2015 roku w... starym roku. Tym razem po polsku, z rodzimymi artystami. A tych z pięciu różnych wytwórni reprezentują Zebry a Mit, Flora Quartet, Inner Vision Laboratory, Infradźwięki oraz Normal Echo. Czyli dla każdego coś miłego, jak mówią w Dobrzyniu nad Wisłą. Płyty z Zoharum, Wytwórni Krajowej, Lado ABC, Gusstaff Records i Latarni w recenzjach - telegraficznych - poniżej. 




Zebry a Mit - 16' 25"
20 sierpnia 2015, Lado ABC

Oglądać pod mikroskopem, słuchać przy rozkręconych gałkach głośników. Zebry a Mit, czyli kwartet Szuszkiewicz (cichy bohater 2015 roku)-Traczyk-Zemler-Dąbrowski, przygotował minialbum, składający się z trzech tylko kawałków. Trzy nagrania w świecie jazzu i free-impro przynoszą często skojarzenia z nawet osiemdziesięcioma minutami muzyki, ale teraz jest inaczej. ZaM co prawda ósemkę raz mają, ale tylko w otwierającym 16' 25" utworze „Truf”. Ale za to jakim utworze! Otwierający płytę kawałek to prawdziwy kolos. Osiem minut improwizacji w jazzowo-yassowym stylu z niezłym cyfrowym chaosem w końcówce. Jeśli ktoś przez chwilę pomyślał, że to komputer się zawiesił, nie byłby daleko od prawdy. Te rozdygotane dźwięki wywołują myślową klaustrofobię, ale robią to perfekcyjnie. Dla odmiany „Gudnes” swoją stonowaną melodią sprawia, że można się poczuć jak w toruńskim Tutu. pokojna trąbka Kamila Szuszkiewicza, ta - wiecie - pełna lamentu, do tego powtarzające się muzyczne pętle i wyczuwalne w tle rozedrgania. A numer trzy? „Lowe”, które znowu napędza trąbka, swoim tempem wybrzmiewa tylko do pewnego momentu, bo ten spokój, ba, sielankę przełamują elektroniczne przeszkadzajki, muzyczne piłowania, cyfrowe efekty nadające zamykającemu minialbum kakofoniczny charakter, nawet jeśli nagle słuchaczy atakuje urocza, anielska partia chóru. I tak to wygląda właśnie. Zespół, który - nie wiem - jest jednorazowym strzałem czterech utalentowanych i związanych ze stajnią Lado ABC muzyków? Czy może zamysł na długofalową przygodę wydawniczą? Pożyjemy, zobaczymy. Koncerty Zebry a Mit mają podobno rewelacyjne. Wypadałoby wyczekiwać i wypatrywać szans, by ten kwartet złapać na żywca.[7.5]

Normal Echo - Accidental Forever
24 lipca 2015, Latarnia

Dawid Szczęsny ponownie w akcji, ponownie w swojej smutnej rzeczywistości. Znowu też solo, bo solowe albumy wychodzą mu najlepiej. Accidental Forever to dwanaście zmierzwionych melancholią i rezygnacją utworów. Wszędzie czai się muzyczny rozkład, apatia, ból i inne tego typu rzeczy. A Normal Echo robi swoje, wygrywając na Korgu melodie tak przygnębiające, że nic, tylko słuchać w skupieniu. Neurotyczne kompozycje wprawiają w trans, gdy automat perkusyjny wybija swoją smętną rytmikę, a Szczęsny, jak to Szczęsny (Dawid, nie Bartosz), brnie w te niemal depresyjne muzyczne rejony. Zimnofalowy wydźwięk utworów z Accidental Forever każe szukać skojarzeń z Vår i zespołami ze stajni Posh Isolation. To ciężkie utwory, ciężkie jak się masz, ale chwytliwe i, gdy się tak w nie wsłuchać, pochłaniające. Wszechobecne zdezelowanie melodii, fałsz, smutne lata osiemdziesiąte. Bardzo dobra płyta, ale o inne wydawnictwo Normal Echo nie można było podejrzewać.[7.5]

Infradźwięki - Summer Love
26 października 2015, Wytwórnia Krajowa

Druga płyta Infradźwięków, druga, przy której udziela się Maciej Cieślak. Tym razem nie jako wydawca, ale producent. Brzmienie Summer Love jest perfekcyjne, tego nie można zakwestionować. A utwory? No cóż, delikatny i zwiewny post-rock, czyli coś, co znamy od milionów lat, co pewnie w antycznym Rzymie grano w najlepsze, a co powoli już chyba nudzi.

No ale jeśli ktoś lubi, to doceni te szerokie gitary, masywną perkusję, przestronność brzmienia, wysokie aż po samo niebo klawisze, i tak dalej, i tak dalej. Tortoise, Real Estate, Explosion in the Sky, trochę też gitarowe sztuczki Michała Przerwa-Tetmajera chodzą po głowie. Oprócz post-rocka mamy też dużo odniesień do space czy nawet jazzowe zagrywy. Infradźwięki nagrały całkiem niezłą płytę, nic dziwnego, że Jacek Szabrański z Wytwórni Krajowej postanowił postawić na trio z Opola Lubelskiego. Dobrze wypada rozimprowizowane i noise'owe „Dance! Dance! Dance!” czy wysublimowane „Hold On”, które mogliby rozpisać także i Tindersticks. Samo Summer Love przypomina raczej pocztówki z filmów, urwane taśmy. Tak, w kinie by się ta muzyka sprawdziła.[6]

Flora Quartet - Muzikka Organikka
25 września 2015, Gusstaff Records

Marcin Dymiter zebrał utalentowanych muzyków z Sejn, tj. Tomasza Stawieckiego (klarnety) i Piotra Jańca odpowiadającego za misterne partie tuby. Dodatkowo wizualkami zajęła się Małgorzata Wawro, ale i tak wiadomo, ze Dymiter zebrał, połączył i polepszył wszystko jako Muzikka Organikka. Ten tytuł mówi wiele. muzyka organiczna, muzyka kontemplacyjna, muzyka oparta na field recordingu z archiwów trójmiejskiego artysty. Pięć kompozycji tworzy wyjątkowo spokojny pejzaż dźwiękowy. Bo cały album orbituje wokół odgłosów przyrody przeplatanych długimi melodiami klarnetu, ciężką tubą oraz eksperymentalnymi wstawkami elektronicznymi. Tu szum, tam trzask, gdzieś sample płynącej wody, tam z kolei śpiew ptaków. Tak się tworzy atmosferę mokradeł, Muzyka misterna, powolna, jak ta woda w „W rytmie wody”, która porusza się swoim...tempem. Dzięki Dymiterowi znajdujemy się w samym środku tych przyrodniczych wydarzeń, na żywo pewnie Muzikki Organikki doznaje się pewnie jeszcze pełniej.[7]

Inner Vision Laboratory - Austeros
2 lutego 2015, Zoharum

Kilka zdań o płycie Karola Skrzypca poszło w Płytowym Grudniu: Zoharum. Co można więcej napisać o Austeros? Album z utworami nagranymi w latach 2012-2013 to nic innego, jak podróż przez Mroczne zakątki Peru ciemność, strach, nieznane i inne tego typu opisy. Pieprzyć. Austeros to album tak transowy, że nie sposób nie dać się pochłonąć tym melodiom w całości. Flirt ambientu z drone'em? Techniczna bitwa na cienkim lodzie, gdzie słychać każdy trzask, każdy skrzyp, każde pęknięcie. Inner Vision Laboratory tworzy melodie może nie zawiłe, ale mroczne, ciężkie (mimo swojego bardzo wietrznego charakteru), czasem dynamiczne, jak w „Three Until You See”, gdzie w pogłosowej aurze surowa rytmika nadaje taktu utworowi, czasem wręcz nieruchliwe, statyczne, czego dobrym przykładem będzie „Obey The Soil”, głęboka kompozycja, z uroczymi dzwoneczkami(?) przebijającymi się przez te pofabryczne hałasy. 
Tribalowa rytmika to atut tych żywszych utworów Austeros, tak jak te spokojne, zbudowane na ambientowych strukturach nagrania żywią się długimi partiami syntezatorów i rozciągniętym reverbem nad nimi. Gdy słucha się nowego albumu Inner Vision Laboratory w całości, ten lód na wspomnianym w Płytowym Grudniu zadupiu faktycznie się wizualizuje. A gdy dodamy do tego, na przykład, moment jego pękania, to głębia nagrań jest ujmująca i, co tu dużo mówić, wciągająca. Dlatego chyba warto dać się zatopić Austeros, bo tak wielowarstwowego materiału nie można odrzucić lekką ręką. Sztos, jak mówi studencka gimbaza.[8]

***

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.