poniedziałek, 23 listopada 2015

RECENZJA: Eunho Chang - Sanjo | volume I (Opus Series)

Eunho Chang - Sanjo | volume I okładka Requiem Records




WYTWÓRNIA: Requiem Records
WYDANE: 11 kwietnia 2015

Sanjo to minimalizm. To podejście do muzyki, w którym kluczową rolę odgrywa tylko jeden instrument. Czasem wspomagany perkusją. I pochodzi z Korei Południowe. Tak jak Eunho Chang, kompozytor, doktor sztuki muzycznej,

O Samym Eunho Changu można przeczytać w książeczce dodanej do płyty (polecam, poleca też ocena poniżej), a także w internecie, więc nie ma co się zbytnio rozpisywać na jego temat poza tym, że południowokoreański artysta to artysta przez wielkie „A”. Potwierdza to swoją płytą przygotowaną dla Requiem Records, pierwszym woluminem Sanjo. Dlaczego pierwszym? Bo Koreańczyk zaplanował dwa albumy liczące łącznie dziesięć utworów. Póki co możemy zasłuchiwać się w części pierwszej.

A do udziału w Sanjo Chang zaprosił Sunyoon Won, Mikołaja Pałosza, Rafała Żółkosia, Angèle Chemin oraz Dariusza Przybylskiego. Przybylski, co należy podkreślić, pełni funkcję kuratora całej serii Opus, czyli cyklu wydawniczego Requiem ukierunkowanego na muzykę klasyczną w ujęciu, nazwijmy to, nowoczesnym. Taki zespół współpracował razem w lutym i czerwcu 2014 roku w Studiu S1 oraz w Sali Koncertowej Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie.

Tyle z ciekawostek, a co do samego albumu, to Sanjo faktycznie jest sanjo. Eunho Chang nie zmienił nic w stylistyce, postawił na wspomniany wyżej minimalizm. Na dźwięki pojedynczych instrumentów. Tutaj już tytuły mówią wszystko i wszystko mówią zaproszeni artyści. Gdy decydujemy się na odtworzenie „Sanjo V for organ solo”, to wiemy, że Dariusz Przybylski swoją grą na organach zdominuje słuchaczy potężnym brzmieniem instrumentu. Bez akompaniamentu, bez zbędnych dodatków. Czysta melodia.

Tak samo jest z pozostałymi nagraniami. Melancholia Sunyoon Won w jej grze na skrzypcach oraz tradycyjne podejście Changa do muzyki koreańskiej sprawiają, że otwierającego album utworu „Sanjo I for violin solo” słucha się z ogromnym przejęciem. Gdy skrzypaczka przerywa, cisza jest po prostu wymagana. Energię wiolonczeli prezentuje Mikołaj Pałosz, który wie, w jaki sposób grać, by zaciekawić. Zresztą wiolonczela ma to do siebie, że jej brzmienie, zaraz po skrzypcach, jest po prostu piękne. I smutne. I tak wygląda każda z przygotowanych na Sanjo | volume I kompozycji. Dzięki zastosowaniu tej koreańskiej techniki, czyli skupieniu się tylko na jednym instrumencie, można z niego wydobyć całą kwintesencję w nim spoczywającą. I tak właśnie jest na tej płycie. Prostota, minimalizm. Spokój i elegancja w jednym. 

***

7.5

Michał Biernacki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.