niedziela, 22 listopada 2015

RECENZJA: dznt - Circle Of Life




WYTWÓRNIA: Hush Hush Records
WYDANE: 23 października 2015

Circle Of Life. Wszystko krąży. Zatacza koło. Naoki Yoshioka utkał nić spokoju i delikatnych melodii, które falują swoim tempem, wybrzmiewają w rytm downtempo. Azja w Seattle? dznt potwierdza, że jest jednym z ciekawszych producentów japońskiego ambientu.

Epka przygotowana dla Hush Hush Records nie jest dziełem nadzwyczaj przełomowym, to też nie jest płyta nad wyraz wybitna. Ale jest ładna, a to bardzo ważne. dznt buduje atmosferę idealną do medytacji, melodie opiera na syntezatorach i pogłosie. To te dwa elementy rządzą na Circle Of Life. Do tego rytmika w stylu Four Teta i rozmarzona aura jak u Loscila. Brzmi zachęcająco? To wystarczy odpalić którykolwiek z tych długich utworów. Bo Japoński producent lubuje się w dłuższych formach. To nie są zwykłe kawałki; każdy posiada swoją odrębną narrację, osobną historię, w którą z ciekawością i skupieniem powinno się wsłuchiwać. 

Interesującym rozwiązaniem są same pocięcia kompozycji. Utwory bowiem otrzymują pewną wielowątkowość. Bo dznt nie uznaje jednostajności. Jeśli zaczyna się ambientami, w środku powinno zahaczyć o electropopowe wstawki, by w końcówce nagranie weszło w fazę IDM lub kosmicznego house'u (dla przykładu „Icicle”). Momentami Japończyk wędruje nawet do tanecznego techno („All Yours”) czy zrytmizowanego i ugładzonego dub-disco („Keystone”). 

I nie byłoby w Circle Of Life nic złego, gdyby nie to, że te utwory po pewnym czasie po prostu zaczynają się zlewać. Niby jest różnorodnie, ale jednocześnie przygotowane na niemal jedną modłę. Co nie zmienia faktu, że dznt nieźle sobie poradził. Na kilka-kilkanaście odsłuchów to album jak znalazł. 


***

6.5

Wojciech Rembliński

POLECAMY LEKTURĘ:
RECENZJA: Mutual - A1017

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.