Przemysław Jankowiak podczas występu Synów, fot. Agnieszka Strzemieczna/Archiwum FYH! |
Współtworzy jeden z ciekawszych projektów muzycznych, który zadebiutował w tym roku - Syny. Prywatnie wielki pochłaniacz i miłośnik horrorów, jedna z gwiazd tegorocznego Distorted Festivalu. Przemysław Jankowiak to kolejna postać, z którą postanowiliśmy porozmawiać w ramach Wywiadu halloween.
Syny - jednorazowa przygoda, która nieźle namieszała czy może coś, co będziecie z Robertem Piernikowskim dalej kontynuować?
Z Robertem działamy razem od kilku lat, nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy to przerwać.
Fakty nie kłamią - jesteście tegorocznym objawieniem. Orient miał strasznie dużo pozytywnych recenzji, gracie koncerty częściej niż często, zaliczając duże festiwale. A jak to się przekłada na zainteresowanie fanów samym albumem?
Oczywiście da się odczuć spore zainteresowanie, ale raczej odbieramy to na chłodno, wciąż jesteśmy w pewnym sensie w niszy, nie przybyło nam 30 tysięcy fanów w jeden tydzień, bo nie stoi za nami żadna machina promocyjna, działamy sami - label Latarnia prowadzę ja z Wojtkiem Krasowskim, w dodatku mieliśmy co prawda dość mocny, ale też ciężki start, bo wywiązała się dyskusja, w której część osób zarzucała nam nieprawdziwość. Na szczęście nie musieliśmy wykonywać żadnego absurdalnego ruchu, żeby cokolwiek udowadniać.
Robiąc swoje z pełnym przekonaniem i stuprocentową zajawką, ściągnęliśmy na siebie dość ciekawą grupę odbiorców. Na naszych koncertach czuję, że ludzie coś odkrywają, dla wielu jest to coś ważnego - mówią nam o tym, czyli konsekwencja się opłaciła.
Niedługo wystąpicie na Distorted Festivalu w Kulturalnej. Czego można się spodziewać po Waszym koncercie i dlaczego warto na niego przyjść?
Każdy to przeżyje na własny sposób, dla nas moment, w którym zaczyna się intro, jest jednym z najlepszych momentów w życiu, potem jak wchodzi „Orient” mamy ciarki, ten numer ma w sobie jakąś dziwną energię, która sprawia, że resztę koncertu lecimy na haju. Każdy koncert to dla nas msza. Nie będę nikogo namawiał, niech przyjdzie z własnej woli.
Ostatnio wystąpiłeś w Warszawie, ale nie jako Etamski, nie jako Syny, nie jako 1988 solo, ale wraz z Łukaszem Rychlickim. Obecni w Pardon, To Tu zachwalali ten koncert. Czy będzie coś więcej z Waszej współpracy?
Łukasz to jest osoba, z którą zawsze coś mieliśmy zrobić, ale nigdy nie wychodziło (poza kilkoma epizodami) z różnych przyczyn. Jeszcze w 2008 planowaliśmy trio z Łukaszem i Mateuszem Rychlickimi, którzy wtedy uruchomili projekt SALTO. Przyjaźnimy się od dawna, mamy wspólny język, wspólne zainteresowania muzyczne, mam wrażenie, że jest z nim podobna chemia jak z Robertem, więc to się musi w końcu udać. Mamy pewien pomysł, który wyklarował się właśnie podczas tego koncertu w Pardon, To Tu.
Muzyka muzyką, ale nie tylko nią człowiek żyje. Jesteś fanem horrorów, więc co polecisz czytelnikom i słuchaczom na Halloween?
Nie tyle fanem, co pochłaniaczem, potrafię je oglądać bez większego uczucia, jako zwykłą rozrywkę. Są filmy, które więcej wnoszą do mojego życia i takie wolałbym polecać, no ale rozumiem tematykę, więc wywiążę się tylko częściowo. Nie polecę stricte horroru - Only Lovers Left Alive Jima Jarmuscha, to jedyny reżyser, którego wszystkie filmy bez wyjątku mnie inspirują.
A Twój top najlepszych horrorów?
List nie sporządzam więc odpowiem intuicyjnie - ostatnio najciekawszy jaki oglądałem to Innkeepers, szczerze polecam, choć z tych nowych bywały pewnie i lepsze, ale nie przypominam sobie teraz żadnego tytułu. Z klasyki - Lśnienie, Rosemary's Baby i Harry Angel.
Co Przemysław Jankowiak będzie robił 31 października?
Nie wiem, a co?
***
rozmawiał Piotr Strzemieczny
Przemysław Jankowiak - producent muzyczny, tworzył i tworzy jako Etamski, 1988, członek duetu SYNY, współwłaściciel wytwórni Latarnia. Niedawno rozpoczął nowy projekt z Łukaszem Rychlickim. Z Synami zadebiutował w tym roku albumem Orient wydanym przez Latarnię.
SYNY wystąpią 14 listopada w Cafe Kulturalnej podczas drugiej edycji Distorted Festival. Wydarzenie polecamy w naszej Gigowej polecajce.
POLECAMY LEKTURĘ:
no i pięknie, do zoba w sopocie
OdpowiedzUsuń