poniedziałek, 14 września 2015

RELACJA: Up To Date Festival


uptodate'owy maluszek, fot. Agnieszka Strzemieczna/Archiwum FYH!
Up2Date to wyjątkowy festiwal - nasza relacja z dwudniowego święta muzyki elektronicznej w Białymstoku.

Jak co roku Up To Date festiwal odbył się na terenie byłej jednostki wojskowej TCK Węglowa. Na dwa dni w ciągu dwunasty miesięcy, to zapomniane już na co dzień miejsce staje się celem podróży ludzi kochających muzykę - tę inną, prawdziwą. Na up2date nie usłyszycie hitów z najnowszych list przebojów i topowych zestawień. Nie zobaczycie tu fake’owych DJ-ów grających bezkablowe sety,  trzymających ręce w górze przez większość swojego występu. Tu nie ma miejsca na fałsz. Wszystko jest prawdziwe. 



Jadąc na tegoroczną edycję festiwalu (to już mój drugi raz), byłem bardzo ciekaw efektu końcowego w związku z wycofaniem się głównego sponsora, który wspierał festiwal od X lat.  W mojej głowie rodziło się pytanie – jak organizatorzy poradzą sobie ze zdecydowanie mniejszym budżetem? Czy staną na wysokości zadania? Byłem dobrej myśli – w końcu to naprawdę kreatywni ludzie, w pełni zaangażowani w to przedsięwzięcie. Moje przypuszczenia się sprawdziły – efekt końcowy wypadł naprawdę dobrze. 


Pierwszy dzień festiwalu dał odczuć nadchodzącą jesień - noc była naprawdę zimna. Być może z tego powodu zastępy ludzi na terenie festiwalu nie były powalające. Na teren Węglowej dotarliśmy dopiero przed godziną 23. Na scenie Beats swój występ kończył właśnie Charlie Traplin. Zaraz po nim pojawił się Włodi ze wsparciem DJ-a B. Panowie dali naprawdę fajny występ, a DJ B udowodnił, że z gramofonem jest za pan brat. 



Krótka chwila i w zastępstwie GZA z W-Tang Clanu, który odwołał swój występ kilka dni przed festiwalem, pojawia się tajemniczy gość - Ball Zee. To utalentowany beatboxer z UK. Jego występ zrobił na mnie największe wrażenie tego dnia – nie sądziłem, że człowiek jest w stanie wydobyć z siebie takie spektrum dźwięków! Hip-hop, dubstep, techno, electro, drum’n'bass – takie bity wydobywały się ze strun głosowych tego gościa. Ball Zee miał wysoko postawioną poprzeczkę przez Reeps One, który pokazał klasę w ubiegłym roku. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że dał radę i zaprezentował równie wysoki poziom. 


Czas udać się na Technosoul Stage. Moją uwagę na wstępie zwrócił doskonały soundsystem Funktion One – miałem okazję słyszeć go już kilka razy w akcji, więc wiedziałem, że wrażenia akustyczne będą niesamowite. Swój występ rozpoczął duet SHXCXHCXSH – minimalistyczne wizuale, kłęby dymu wprowadziły publikę w tajemniczy klimat. Po 15 minutach występu pojawiły się problemy techniczne i usłyszeliśmy ciszę. Zdezorientowani artyści wraz z technikami próbowali zlokalizować usterkę – po chwili muzyka powróciła i zakapturzeni panowie dokończyli swój występ. Było mrocznie, surowo i tajemniczo, czyli tak, jak być powinno być na scenie TECHNOSOUL. 



Wracamy na BEATsy, a tam zabawa na 102 – szaleniec Kenobit ze swoim setem na 2 gameboye porwał tłum w rytmie 8-bitowych dźwięków rodem z gier video. Muszę powiedzieć, że czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Zaraz po jego występie na scenie pojawił się Mortem – polski producent DNB z Zabrza, który na swoim koncie ma spore sukcesy na scenie światowej. Na samym starcie pojawiły się problemy techniczne, które po chwili na szczęście udało się rozwiązać i Mortem mógł pokazać, co potrafi. Było naprawdę skocznie i energicznie. 


Drugi dzień festiwalu rozpoczęliśmy od wizyty w budynku białostockiej Filharmonii, gdzie odbywał się Salon Ambientu. W związku z tym, że nigdy nie byłem na tego typu występie, byłem ciekaw doznań, które mnie spotkają. Performance odbywał się w jednej z sal filharmonii, która została odpowiednio przygotowana – przyciemnione światło oraz pufy na podłodze stworzyły atmosferę relaksu. Wiele osób (w tym ja) położyły się na podłodze i z zamkniętymi oczami wsłuchiwały się w tajemnicze dźwięki serwowane przez Netherworlda. 



Podczas tego występu naprawdę odpocząłem. Chwila przerwy i na scenie pojawił się Rapoon. Za jego plecami pojawiły się wizualizacje, w przeciwieństwie do poprzedniego występu – postanowiłem więc usiąść z boku, żeby móc się im przyjrzeć. Jego muzyka, podobnie jak poprzednika, wprowadziła mnie w stan relaksu – tego potrzebowałem przed występami na terenie festiwalu. Na występie Erica Holma niestety nie udało nam się zostać – udaliśmy się na Węglową. 



Po dotarciu na miejsce bardzo pozytywnie się zaskoczyłem – liczba festiwalowiczów, w stosunku do piątku, znacząco wzrosła. Drugi dzień rozpoczęliśmy od występu Synów. Było mrocznie i tajemniczo – ciemność i dym na scenie, a także stylówka chłopaczków z osiedla. Ich muzyka trochę przypominała mi twórczość Kalibra 44 sprzed ładnych kilku lat.  Zaraz po ich występie ruszyliśmy  na scenę Technosoul na występ Echoplexa. 



Od razu wkleiłem się w klimat, który tam panował – mrok, dym, odrobina świateł i proste wizuale – bez zbędnych fajerwerków. Tańcząc w tłumie, moją uwagę zwróciły tajemnicze postacie w garniturach, które znikąd pojawiły się wzdłuż budynku kolejowego. Zaczęli swój powolny marsz w kierunku festiwalowego miasteczka, wchodząc w ingerencję z publicznością. Sam występ Echoplexa był bardzo energiczny i trochę poszalałem. Czas na chwilę przerwy – wizyta w strefie gastro, fotki w techno maluchu i szybka wizyta na Addison Groove. 



Po powrocie na scenę Technosoul już z niej nie wróciłem – SNTS wyjaśnił wszystko. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że był to najlepszy występ festiwalu. Przez ponad 2 godziny ten zamaskowany gość zaserwował porcję siermiężnego marszowego techno – nie byłem w stanie zejść z parkietu. Soundsystem Funktion One jeszcze bardziej podkręcił atmosferę – to brzmienie było genialne.


Up To Date mogę zdecydowanie zaliczyć do najbardziej udanych imprez tego roku. Świetna identyfikacja wizualna festiwalu, ciekawe instalacje artystyczne na terenie miasteczka festiwalowego, równie interesujące osoby, które można spotkać podczas tej imprezy (w tym także właścicieli legendarnej już w pewnych kręgach technoryby) zachęcają żeby wracać do tego miejsca. 


Organizatorzy festiwalu udowodnili, że nie potrzeba wielkich budżetów, żeby zrobić coś wyjątkowego – wystarczy pełne zaangażowanie i miłość do muzyki – bo o to w tym tak naprawdę chodzi. Jako ostatnie słowo warto przytoczyć tegoroczny tagline festiwalu: MUSIC IS EVERYTHING. 

Michał Karolak
zdjęcia: Agnieszka Strzemieczna

POLECAMY:
FOTORELACJA: Echoplex
FOTORELACJA: Steve Bicknell
FOTORELACJA: Ball-Zee
FOTORELACJA: Kenobit
FOTORELACJA: Mortem
FOTORELACJA: Nightwave
FOTORELACJA: SHXCXCHCXSH
FOTORELACJA: Steve Bicknell
FOTORELACJA: SYNY
FOTORELACJA: Traxman
FOTORELACJA: Włodi i DJ B

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.