WYTWÓRNIA: See You Soon Records
WYDANE: 16 kwietnia 2015
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden szczegół - duch Pogodna. Wychwalany w większości kręgów (nie wiem dlaczego) zespół słusznie w końcu się rozpadł i było, było spokojnie. Ten spokój jednak się zakończył.
Żeby jednak nie było, Babu Król przygotowali całkiem niezłą płytę, która, niestety, momentami wraca pamięcią do czasów Pogodna. Ale gdy ten pierwiastek wyrzucimy i skupimy się na pozostałości, wychodzi lepiej niż w porządku. Najbardziej wciąga ta muzyczna różnorodność Kurosawosynów, te częste zmiany klimatów. Duet freak łączy z góralskim folkiem, indie miesza się z mocniejszą elektroniką, nad wszystkim unosi się kabaretowa forma i muzyczna spontaniczność. I chórki, które zabarwiają każdą kompozycję tęczą i radością. Gdzieniegdzie znajdziemy odniesienia do orientu, w innym miejscu odezwie się jazzowe brzmienie trąbki, by całość spiąć klamrą o nazwie awangarda. Żartobliwy kolaż, płyta dość specyficzna, chaotyczna i pachnąca raczej czymś, co możemy nazwać momentami luźnym jammowaniem.
Wyróżniające się utwory? Ciężko, bo są chwile lepsze i gorsze, ale jednak na w miarę równym poziomie. Najlepiej chyba wypadają „Pole”, „Promenada” czy „Hong Kong”, gorzej „Nie Napinaj” i, dla przykładu, „Rejczel”. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ten manieryzm w wokalach. To naprawdę ciężko przełknąć.
Żeby jednak nie było, Babu Król przygotowali całkiem niezłą płytę, która, niestety, momentami wraca pamięcią do czasów Pogodna. Ale gdy ten pierwiastek wyrzucimy i skupimy się na pozostałości, wychodzi lepiej niż w porządku. Najbardziej wciąga ta muzyczna różnorodność Kurosawosynów, te częste zmiany klimatów. Duet freak łączy z góralskim folkiem, indie miesza się z mocniejszą elektroniką, nad wszystkim unosi się kabaretowa forma i muzyczna spontaniczność. I chórki, które zabarwiają każdą kompozycję tęczą i radością. Gdzieniegdzie znajdziemy odniesienia do orientu, w innym miejscu odezwie się jazzowe brzmienie trąbki, by całość spiąć klamrą o nazwie awangarda. Żartobliwy kolaż, płyta dość specyficzna, chaotyczna i pachnąca raczej czymś, co możemy nazwać momentami luźnym jammowaniem.
Wyróżniające się utwory? Ciężko, bo są chwile lepsze i gorsze, ale jednak na w miarę równym poziomie. Najlepiej chyba wypadają „Pole”, „Promenada” czy „Hong Kong”, gorzej „Nie Napinaj” i, dla przykładu, „Rejczel”. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ten manieryzm w wokalach. To naprawdę ciężko przełknąć.
***
5.5
Agata Pietrowska
POSŁUCHAJ ALBUMU:
POSŁUCHAJ ALBUMU:
jak ja nie lubiłam pogodna....
OdpowiedzUsuń