czwartek, 8 stycznia 2015

ZALEGŁOŚCI RECENZENCKIE #9


Dziewiąta odsłona zaległości, a w niej... Ben Frost, Jefre Cantu-Ledesma i Ninos Du Brasil. Opisuje Tomasz Skowyra.


Ben Frost - A U R O R A
26 maja 2014, Mute

Gdy słucham drugiego w kolejce „Nolana”, nie mogę skupić się na niczym innym, poza powtarzającym się mantrowym pochodem bitu, ubranym w zbrutalizowany, szkarłatny skafander. Ta muzyka, mimo wszelkich zniekształceń i ogólnego poczucia zniszczenia, naprawdę żyje. Rytm hipnotyzuje, ale nie da się tego uchwycić, gdy nie skupimy i nie poświęcimy w całości naszej uwagi na słuchaniu krążka. Dopiero wtedy uderzy nas z całą mocą wejście na 5:23, wijące się jak jakaś arabska melodia odgrywana w samym środku wojennego tygla. To tylko jeden fragment, a przecież A U R O R A to niezwykle zintensyfikowany krążek, pełen nieokiełznanych elektronicznych strumieni, którym wtórują pierwotne niemal rytmy, wbijające się w słuchacza i miażdżące go raz za razem („Secant” będzie dobrym odzwierciedleniem tej taktyki). W końcu Frost generuje też dźwięki obłąkane („Sola Fide”), a także potężną ścianę dźwięku (miniaturka „Diphenyl Oxalate”), po której wprowadza chwilę oddechu („No Sorrowing”), budując tym samym piekielnie dynamiczną i inteligentną narrację. Bo trzeba też powiedzieć, że A U R O R A to coś w rodzaju słuchowiska, niekoniecznie nadającego się na sobotnie popołudnie. Ważne jednak, że robi oszałamiające wrażenie. Wrażenie przerażające, a jednocześnie tak piękne, jak tylko piękna może być zagłada.[7]

Jefre Cantu-Ledesma - Songs Of Forgiveness
22 lipca 2014, Baro Records

Z różnym skutkiem śledzę to, co nawywijał Cantu-Ledesma, bo gość ma tendencję do zanudzania. Na Songs Of Forgiveness akurat tego nie ma. Dwa długie, dwudziestominutowe pasaże marzycielskiej, ambientowej projekcji wywołują zupełnie inne uczucia od nudy. Formalnie trochę przypominają się pomnikowe już loopy Williama Basinskiego, faktury wskazują na koligację z Suburban Tours i oficyną Olde English Spelling Bee, a i na pewno ciemna natura Grouper jest tu obecna. Najistotniejsze jest jednak to, że Ledesma wykroił tu piękne melodie, które gdy ulegają kolejnym powtórzeniom, tworzą cudowne fluidy. Już strona A zachwyca przestrzennością i dystyngowanym czarem, ale chyba jeszcze bardziej urokliwa jest strona B, gdzie eteryczne partie gitary wtopione w senną mgiełkę, rozświetlają cały ten baśniowy pejzaż. Świetna płyta do relaksu, a i kontemplować można. Teraz pozostaje tylko sięgnąć po Songs Of Remembrance — drugą tegoroczną albumową pozycję producenta. Mam nadzieję, że tam również udało się Ledesmie stworzyć rzecz w podobnym klimacie, a jeśli nie, to że przynajmniej poziom Songs Of Forgiveness został utrzymany. Niebawem to sprawdzę, a na razie zatapiam się w dźwiękowych strumieniach i patrzę na kwiaty.[6.5]

Ninos Du Brasil - Novos Misterios
21 kwietnia 2014, Hospital

Szukam nieustanie czegoś, co choć odrobinę przypomina topograficzne rejony debiutu Voices From The Lake. Niestety wciąż nie udało mi się niczego takiego znaleźć, ale w trakcie poszukiwać natknąłem się sofomor duetu Ninos Du Brasil, brzmiący jak VFTL po wpuszczeniu do tropikalnego lasu. Tworzą go włoski artysta Nico Vascellari oraz brazylijski perkusista Nicolo Fortuni. W porównaniu z debiutem, na Novos Misterios znacznie wydłużyli utwory, zmniejszyli szamańskie naleciałości i postawili na kozackie techno w brazylijskim sosie. „Sombra Da Lua” to moja ulubiona kompozycja — pulsujący bas w marszowym tempie prowadzi całą paradę rytmów wyjętych z dżungli, a przy tym dość mocno wżyna się w korę mózgową. „Legios De Cupins” wprowadza trochę delikatniejsze wątki, uwodząc jakimiś dzwoneczkami, potem mamy „Sepulturę” bez gitar, rytualne przywoływanie deszczu w „Miragem”, zakończone sukcesem i imprezą w „Essenghelo Tropical”. Na sam koniec dostajemy 10 minut kosmicznych dźwięków wabiących powoli tropikalny klimat, aż do rozkręcenia prawdziwego melanżu. Przypominają się niektóre sonaty Johna Cage'a, co uważam za całkiem ciekawe rozwiązanie, a duet zyskuje w moich uszach za otwartość głów. Warto też wspomnieć, że Ninos Du Brasil pojawili się w tym roku w Polsce przy okazji odbywającego się w Krakowie Unsoundu. Kto był, pewnie nie żałował, że sprawdził, jak wymiatają swoimi sztosami rodem z (heh) Brazylii.[6.5]


Tomasz Skowyra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.