Wraz z trzynastą odsłoną zaległości wracamy do końcówki kwietnia i połowy maja 2014 roku. Albumy Tobacco, Emanuela De Raymondiego, Hannesa Rasmusa i Tomasa Svenssona opisuje Piotr Strzemieczny.
Tobacco - Ultima II Massage
13 maja, Ghostly International
Thomas Fec nad tym albumem pracował od czasu
wydania Maniac Meat, czyli równo cztery lata. I efekt nie mógł być
inny. Ultima II Massage to po prostu piorunujące i wgniatające w
ziemię syntezatorowe odyseje, do czego Tobacco przyzwyczaił swoich fanów. Tym
razem jednak Fec odrzucił koncepcję perfekcyjności i skupił się na najdzikszej
stronie swojej kreatywności. Siedemnaście utworów, które znalazły się na trzecim
studyjnym albumie Amerykanina to prawdziwy kolaż dotychczasowych inspiracji i
wypadkowa wpływów artystów, z którymi Fec współpracował. Dlatego nie może
dziwić mocno punkowy „Dipsmack” (naleciałości chociażby Fucked Up) czy eksperymentalno-hophopowy „Face Breakout” (efekt produkowania albumu Demon Queen). Czujne ucho
słuchacza wychwyci również inspiracje Boards of Canada, Garym Numanem lub też
eightiesowymi horrorami czy programami telewizyjnymi. Dziwna to płyta ale
bardzo dobra.[6.5]
Emanuele De Raymondi - Ultimo Domicilio
6 maja 2014, ZerOKilled Music
Włoski kompozytor Emmanuele de Raymondi we współpracy ze znakomitym fotografem, Lorenzo
Castore. Ale od początku. Od 2008 roku Castore podróżował po świecie,
odwiedzając miejsca ściśle związane z wojnami. Tym sposobem na fotografiach
zostały uchwycone Włochy, Francja, Bośnia, Stany Zjednoczone oraz Kraków. I pod
te zdjęcia właśnie de Raymondi skomponował dziewiętnastominutowe ścieżki
dźwiękowe, będące wzruszającym i kojącym muzycznym tłem. Słuchając Ultimo
Domicilio, łzy po prostu same cisną się do oczu, a w sercu pozostaje
głęboki smutek.[7]
Hannes Rasmus - Musik Für Fünf Maschinen
24 kwietnia 2014, TRAUM Schallplatten
Chociaż tytuł sugerowałby, że jest to muzyka dla maszyn,
nie dajcie się zmylić! Hannes Rasmus, pochodzący Hamburga producent, który dał
się poznać chociażby dzięki Analog Ist Besser, wydawnictwu, które
ukazało się w wytwórni Gold Pandy, z całą pewnością nagrał album dla ludzi.
Trzy nagrania, trzy zupełnie różne od siebie kawałki podkreślają klasę i kunszt
artystyczny Rasmusa. Otwierający Music Für Fünf Maschinen utwór („Eine Leichte Brise Weht Über Das Sonnendeck”) to
czyste Detroit, kopiące syntezatory przeplatane z chroboczącymi odgłosami
pracującego adaptera. „Die Rache Der Gummienten” jawi się jako
prawdziwy szlagier spod znaku minimal techno, natomiast „Blicke Über Den
Planschbeckenrand” to już klasyczny deep house z naprawdę głęboką linią
basu. Niby tylko trzy nagrania, ale za to bardzo dobre trzy nagrania.[6.5]
Tomas Svensson - Am I Networked?
12 maja 2014, Vidab
Szwedzki producent w końcu
debiutuje albumem długogrającym. Po
przeprowadzce do Berlina, przyłączeniu się do Vidab Records i wyremontowaniu
swojego studia, Tomas Svennson przygotował trzynaście (wersja winylowa zawiera
jedenaście) czarujących, delikatnych i tanecznych utworów, które utrzymano w
stylistyce romantycznego deep house'u i rozmarzonego, wypełnionego brzmieniem
syntezatorów techno. Co charakteryzuje styl Svennsona, to z pewnością
umiejętność wyważenia dźwięków - ten Szwed wie, kiedy melodia powinna się
zakończyć, żeby nie zanudzić słuchacza, a kiedy bit powinien przyspieszyć. Bardzo
dobry debiut, na który trzeba było długo czekać. Ale się opłaciło.[7]
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.