wtorek, 13 stycznia 2015

ZALEGŁOŚCI RECENZENCKIE #13


Wraz z trzynastą odsłoną zaległości wracamy do końcówki kwietnia i połowy maja 2014 roku. Albumy Tobacco, Emanuela De Raymondiego, Hannesa Rasmusa i Tomasa Svenssona opisuje Piotr Strzemieczny.


Tobacco - Ultima II Massage
13 maja, Ghostly International

Thomas Fec nad tym albumem pracował od czasu wydania Maniac Meat, czyli równo cztery lata. I efekt nie mógł być inny. Ultima II Massage to po prostu piorunujące i wgniatające w ziemię syntezatorowe odyseje, do czego Tobacco przyzwyczaił swoich fanów. Tym razem jednak Fec odrzucił koncepcję perfekcyjności i skupił się na najdzikszej stronie swojej kreatywności. Siedemnaście utworów, które znalazły się na trzecim studyjnym albumie Amerykanina to prawdziwy kolaż dotychczasowych inspiracji i wypadkowa wpływów artystów, z którymi Fec współpracował. Dlatego nie może dziwić mocno punkowy „Dipsmack” (naleciałości chociażby Fucked Up) czy eksperymentalno-hophopowy „Face Breakout” (efekt produkowania albumu Demon Queen). Czujne ucho słuchacza wychwyci również inspiracje Boards of Canada, Garym Numanem lub też eightiesowymi horrorami czy programami telewizyjnymi. Dziwna to płyta ale bardzo dobra.[6.5]

Emanuele De Raymondi - Ultimo Domicilio
6 maja 2014, ZerOKilled Music

Włoski kompozytor Emmanuele de Raymondi we współpracy ze znakomitym fotografem, Lorenzo Castore. Ale od początku. Od 2008 roku Castore podróżował po świecie, odwiedzając miejsca ściśle związane z wojnami. Tym sposobem na fotografiach zostały uchwycone Włochy, Francja, Bośnia, Stany Zjednoczone oraz Kraków. I pod te zdjęcia właśnie de Raymondi skomponował dziewiętnastominutowe ścieżki dźwiękowe, będące wzruszającym i kojącym muzycznym tłem. Słuchając Ultimo Domicilio, łzy po prostu same cisną się do oczu, a w sercu pozostaje głęboki smutek.[7]

Hannes Rasmus - Musik Für Fünf Maschinen
24 kwietnia 2014, TRAUM Schallplatten

Chociaż tytuł sugerowałby, że jest to muzyka dla maszyn, nie dajcie się zmylić! Hannes Rasmus, pochodzący Hamburga producent, który dał się poznać chociażby dzięki Analog Ist Besser, wydawnictwu, które ukazało się w wytwórni Gold Pandy, z całą pewnością nagrał album dla ludzi. Trzy nagrania, trzy zupełnie różne od siebie kawałki podkreślają klasę i kunszt artystyczny Rasmusa. Otwierający Music Für Fünf Maschinen utwór („Eine Leichte Brise Weht Über Das Sonnendeck”) to czyste Detroit, kopiące syntezatory przeplatane z chroboczącymi odgłosami pracującego adaptera. „Die Rache Der Gummienten” jawi się jako prawdziwy szlagier spod znaku minimal techno, natomiast „Blicke Über Den Planschbeckenrand” to już klasyczny deep house z naprawdę głęboką linią basu. Niby tylko trzy nagrania, ale za to bardzo dobre trzy nagrania.[6.5]

Tomas Svensson - Am I Networked?
12 maja 2014, Vidab

Szwedzki producent w końcu debiutuje albumem długogrającym. Po przeprowadzce do Berlina, przyłączeniu się do Vidab Records i wyremontowaniu swojego studia, Tomas Svennson przygotował trzynaście (wersja winylowa zawiera jedenaście) czarujących, delikatnych i tanecznych utworów, które utrzymano w stylistyce romantycznego deep house'u i rozmarzonego, wypełnionego brzmieniem syntezatorów techno. Co charakteryzuje styl Svennsona, to z pewnością umiejętność wyważenia dźwięków - ten Szwed wie, kiedy melodia powinna się zakończyć, żeby nie zanudzić słuchacza, a kiedy bit powinien przyspieszyć. Bardzo dobry debiut, na który trzeba było długo czekać. Ale się opłaciło.[7]

Piotr Strzemieczny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.