niedziela, 9 listopada 2014

Miniprzewodnik po SpaceFest!, czyli co warto zobaczyć w Gdańsku


Zimno, ciemno, szaro, buro, nudy, nic się nie dzieje... Aż tu nagle, 5 i 6 grudnia w gdańskim klubie ŻAK prawdziwe święto dobrej fazy, celebracja nieznanych rewirów naszej podświadomości i przede wszystkim maksymalna dawka najlepszej psychodelicznej muzyki z całego świata.


W tym roku SpaceFest! obchodzi czterolecie swojej działalności i po raz drugi odbędzie się w klubie ŻAK. Jak doskonale było rok temuwie każdy wtajemniczony, a w tym roku zapowiada się jeszcze lepiej. Można spodziewać się więcej retro-psychodelicznego rocka rodem z lat 60. i 70. Będą klimaty Hawkwind, będzie kwaśna elektronika, będzie barbarzyńca z gołą klatą, będzie DJ-legenda. Na co warto zwrócić uwagę w tym roku? Spieszymy z naszymi muzycznymi podpowiedziami!

Silver Apples
Zespół (teraz to właściwie projekt solowy), który owiany jest legendą i aurą tajemniczości. Niedoceniony i niezrozumiany przez publiczność swojej dekady (lata 60.), powrócił w najmniej oczekiwanym momencie, zachęcony wielką ilością głosów przyznających się do inspiracji jego twórczością (min. Beck, Beastie Boys, Portishead). Jest to koncert, na którym trzeba być, nawet jak nie jest się fanem DIY elektroniki i staromodnych oscylatorów.

The Oscillation
Niby prosta i przerabiana na tysiąc sposobów formuła: gitara, perkusja, bas, klawisze. A jednak coś siedzi w muzyce londyńczyków. Można ich porównywać do Pink Floydów, ale tych inspirowanych grzybobraniem Syda Barretta. Można ich porównywać do jakiegoś naładowanego psychotropami post-punku. Można przestać bawić się w durne porównania i po prostu lecieć z hipnotyzującym pulsem, który wytwarza ten kwartet.

Tales Of Dust And Murder
Bardzo zdolni uczniowie The Brain Jonestown Massacre. Jest tutaj wszystko, czego można się spodziewać, grzebiąc w muzyce z dopiskiem „psychedelic rock”. Są długaśne drony, są niezrozumiałe wokale, ciągnące się jak mantra, są też wschodnie instrumenty. Jest eterycznie, sennie i totalnie odjazdowo. Wystarczy sprawdzić, czy przetrą nasze Trzecie Oko podczas koncertu.

The KVB
Tutaj już mniej metafizyki, a więcej bujania się i mocy. Duet serwuje mieszankę elektroniki i hałaśliwej, surfującej gitary. Trochę jak przeciwieństwo The Raveonettes, bo atmosferę tworzą raczej duszną niż popową. Warto ich zobaczyć, bo na żywo ich muzyka kipi energią i na pewno rozbudzi nas z narkotycznego snu.

Pure Phase Ensemble (with Mark Gardener)
To, co odróżnia SpaceFest! od innych festiwali o podobnej stylistyce, to warsztaty prowadzone co roku przez innego artystę ze świata alternatywy. Rok tomu była to Laetitia Sadier ze Stereolab, w tym roku liderem został Mark Gardener, znany z Ride. Jak co roku, koncert PPE jest jedną wielką niewiadomą, bowiem muzycy tworzą bezpośrednio przed festiwalem i czasami nawet oni nie mają do końca pojęcia, co wydarzy się na scenie. Pewne jest, że będzie interesująco, mając na uwadze artystyczną przeszłość Gardenera.


Wymieniłem tylko kilku z wielu artystów, którzy zaprezentują się 5 i 6 grudnia w ŻAK-u. Trzeba jednak pamiętać, że tym, co, między innymi, czyni SpaceFest! atrakcyjnym dla fanów, jest umiejętne rozłożenie sił. To tylko i aż dwa dni muzyki. Nie zdążymy się zmęczyć i pozostanie nam niedosyt, ale poznamy dużo nowych dźwięków i zdążymy wpaść w niejedną fazę. Oprócz wyżej wymienionych posłuchać będzie można również 2kilos &More + Black Sifichi (obłędna elektronika z niesamowitymi wizualizacjami), polskie 3moonboys, The Enters (shoegaze na SpaceFeście!), Snowid (to trzeba zobaczyć), Death Hawks (à propos Hawkwind, czysta faza z Finlandii), Dr. Switchoff (to już dla hardcorowców na afterze), DJ Adam Czajkowski oraz Rara.  

Marcin Lewandowski

1 komentarz:

Zostaw wiadomość.