WYTWÓRNIA: Merge Records
WYDANE: 7 października 2014
Nojzowe dziewczyny w ostatnim czasie mieliśmy chociażby pod postacią The Coathangers. Ich Suck My Shirt wypadało dość nieźle, z akcentem jednak na zbyt duże podobieństwo kawałków. Tak, płyta Coathangers była dobra, ale mało różnorodna, te surf-popowe piosenki zostały nagrane w większości na jedno kopyto, co jednak sprawiało, że po pewnym czasie można się było wyłączyć, to zaburzało jakąś tam percepcję albumu. A jak jest z nowiutkim wydawnictwem Ex Hex, dumnymi reprezentantkami Merge Records?
Ogólnikowo - nic nowego na Rips nie znajdziemy, wszystkie te wtręty, melodie, hooki i zagrywki znamy bardzo dobrze. Innowacji na debiutanckim długograju Amerykanek nie doświadczymy, ale z drugiej strony - gdzie takowe w indierockowym światku są? No właśnie, dlatego nie ma co się czepiać, trzeba Rips słuchać, a muszę przyznać, że jest czego. Pewnie, to proste piosenki, oparte na kilku powtarzających się akordach, surfowych melodiach z Zachodniego Wybrzeża i uroczym żeńskim wokalu. A ten naiwny wydźwięk, taki niewinny i dziewiczo niegrzeczny nie zostawia złudzeń - dobrze, że Mary Timony zdecydowała się założyć grupę i nagrać tę płytę. Debiutancką, choć przecież same w sobie jako artystki żółtodziobami nie są.
Dziewczyny postanowiły zebrać tuzin przebojów i to im się udało. Z Rips każdy indeks spokojnie może hulać w rozgłośniach, Ex Hex naprawdę nie mają się czego wstydzić. Już od otwierającego płytę „Don't Wanna Lose” dziewczyny serwują sporą dawkę surf rocka z garażowym zacięciem. Lekko przepalony głos Mary, urocze chórki w tle, chwytliwe melodie i zapadające w pamięci refreny. Dodajmy do tego jeszcze zadziorne riffy, łagodne ballady i rozwalające post-punkowe wygrzewy i mamy oto pełen obraz płyty. Jak to mówią laicy, dla każdego coś miłego.
Bo dużo się dzieje na Rips. Głównie za sprawą kompozytorskiego talentu Timmony, która - jak sama przyznała - większość nagrań przygotowała dla swojej byłej formacji, Wild Flag. A że wyszło jak wyszło, po czasie skorzystały na tym także Laura Harris i Betsy Wright, czyli pozostałe członkinie Ex Hex. Bo Rips, pierwszy studyjny album tego tria, miażdży wszystkie te Savages, Dum Dum Girls, a - co stwierdzam ze smutkiem, bo kibicuję tym zespołom - September Girls czy TEEN przeskakuje o kilka stopni. Cóż, jeśli ma się w trackliście takie perełki jak „Beast” (wystarczy wsłuchać się w te solówki na gitarze, ten rytm w głównym temacie piosenki i sam refren), „Hot and Cold” (ten głos Timony podczas wyśpiewywanego So Hot, So Cold i znowu jęczące gitary w tle), sixtiesowe „Radio On”, gdzie czuje się po prostu te rozmyte kadry Zachodniego Wybrzeża czy dynamiczne i po prostu nadające się w drogę „War Paint” (tak mogłyby brzmieć Warpaint), wyczynem byłoby nagrać kiepską płytę.
Jeśli umie się skomponować taki refren jak w „You Fell Apart” czy niesamowicie kalifornijską w swoim brzmieniu balladkę „How You Got That Girl”, w której pięknie gra nawet to who ho ho w chórku, a skowycząca w tle gitara każe szukać skojarzeń z Lemonheads (kiedy nie byli pipami, tak, były takie czasy), a garażowe koncerty, jak ten widziany oczami podczas słuchania „Rips”, dawno nie były takie interesujące, to coś musi być na rzeczy. Ex Hex potrafią ukręcić znakomite melodie, tworząc tym samym bardzo dobre piosenki i nie ma tutaj ani łyżeczki cukru. Takich zespołów po prostu dziś brakuje, a takie zespoły z powodzeniem grałyby w CBGB.
7.5
Piotr Strzemieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw wiadomość.