środa, 29 października 2014

RECENZJA: Caribou – Our Love




WYTWÓRNIA: City Slang / Sonic Records
WYDANE: 6 października 2014
KUP: sklep Sonic Records (CD)

Lata lecą, gusta słuchaczy się zmieniają, a Dan Snaith coraz lepiej wie, jak trafić w samo ich sedno. Trzeci album Kanadyjczyka wydany pod szyldem Caribou (i szósty w ogóle) znacznie różni się od swojego poprzednika - mglistego Swim, a i debiutanckie (jako Caribou) The Milk Of Human Kindness zostawia daleko w tyle. W tym przypadku dojrzałość wcale nie równa się stateczności i stabilizacji. Wielu twierdzi, że to właśnie wydany 6 października album Our Love jest najbardziej przemyślanym, najlepiej zgranym i spójnym, a jednocześnie niepozbawionym zdrowej dozy spontaniczności albumem kanadyjskiego muzyka. Wieloletnie obycie ze sceną procentuje i pozwala z luzem i pewną dozą nonszalancji oddać w ręce słuchaczy prawdziwą perełkę, która wydaje się być konsekwencją drogi, jaką Caribou obrał zakładając ten projekt.

Albumem Our Love Snaith zdaje się kontynuować swoje zamiłowanie do mieszania stylów, łączenia gatunków mieszczących się pod szeroko rozumianą etykietą „elektronika”. Zaczynając od wokalizowanych, wręcz popowych kawałków, jak „Second Chance” (z gościnnym uczestnictwem Jessy Lanzy), przez hous'eowo–IDMowe „Julia Brightly”, aż do crème de la crème w postaci synthpopowego „Can’t do it” rozpoczynającego cały album. Nie brakuje też subtelnych partii wokalnych, bez których Caribou w obecnym stanie rzeczy zatraciłby chyba swoją tożsamość muzyczną. To element, który większość słuchaczy poprawnie zidentyfikowałaby nawet po dwóch piwach ponad limit. Słuchając „Or Love” czy „All I Ever Need” wiesz dobrze, że to brzmi właśnie jak Caribou.

Our Love nie należy traktować jako zbioru kawałków o oddzielnej historii. Absolutnie nie oznacza to jednak, że pojedyncze kawałki są słabe – wręcz przeciwnie! Jednak zestawione razem potęgują efekt „wow” i atakują ze zdwojoną mocą. Dan Snaith, jako doktor nauk matematycznych, doskonale wie, jak wielką rolę w osiągnięciu sukcesu odgrywa sformułowanie trafnej teorii. Our Love jako całość wydaje się być systemem idealnie zbilansowanym. Materiał zebrany na albumie jest właściwą syntezą wszystkich przymiotów, z jakimi kojarzymy Dana Snaitha, niezależnie od tego, czy pojawia się jako Caribou, Daphni, czy Manitoba.

Poziom, jaki wywindował albumem Our Love Caribou będzie z pewnością trudny do powtórzenia. Skoro Swim przez wielu uznana została płytą roku, to zastanawiam się jaki tytuł przypadnie w udziale najnowszej produkcji Snaitha...


8

Miłosz Karbowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.