środa, 17 września 2014

RELACJA: Helmet w Hydrozagadce


Relacja z warszawskiego gigu Helmet w Hydrozagadce.


Gdy dotarłem na ulicę 11 listopada, gdzie znajduje się klub Hydrozagadka,  ujrzałem spory tłumek. To, co zobaczyłem na podwórku, to nic w porównaniu do tego, co działo się w klubie. Niebywała frekwencja. Widziałem sporo koncertów w Hydro, ale nigdy nie spotkałem się z takim tłumem w tym miejscu. Grubo ponad trzysta osób. Widziałem tuzów z Lado ABC, widziałem typków z Antigamy i wielu innych. Wszyscy oni przyszli posłuchać bandu, którego słuchali w latach dziewięćdziesiątych. Szczerze powiedziawszy, poznałem Helmet cztery lata temu, właśnie przez starszych kolegów. 

Na sali była parówa w opór, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Było gorąco, ale wszystko grało i buczało. Nowojorczycy zagrali kawałki z Betty, a potem wokalista zaczął przedstawiać członków składu, którzy grali na tym gigu. Zatrzymał się na basiście, który grał na podmiankę. Zaczął toczyć z niego bekę, udając jego akcent z Long Island. Potem polecił obadać band basisty - Afterbirth.

Wyszedłem ukontentowany. Usłyszałem moje ulubione numery z In The Meantime. Skleiłem piątkę z kilkoma dawno niewidzianymi znajomymi. Miałem też ubaw z żartów frontmana Helmet, który sam bawił się później świetnie, piwkując na podwórku przy 11 listopada.

Grzegorz Ćwieluch

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw wiadomość.